stycznia 30, 2024

Od Morgany do Ashera

 Oparła się łokciami o podłoże spoglądając na ledwo wschodzące słońce. W jej suchych ustach mieścił się niedużych rozmiarów, tytoniowy skręt, a w dłoni widniała szklanka z herbatą. Miała ona różne zdobienia, była pozostałością po wyrzuconych przez ciotkę zastawach. Śnieg dawał jej się we znaki dopiero po kilkunastu minutach zatracania się w gorącym napoju. Zerwała się z podłoża, jakby jej ciało przeszedł prąd i jeszcze chwilę adorowała widok odbijającej się strugi światła w lekko odmarzniętej wodzie. Wyrzuciła papierosa w dół klifu i chwilę zerkała jak spada, a ruszyła w drugą stronę dopiero, gdy żar rozbryznął się o leżący na dole śnieg. Przeszła pod drewnianym ogrodzeniem i przywitała swoich podopiecznych głaskaniem i paroma kostkami cukru. Ogiery niezbyt się lubiły, ale, jeśli chodziło o jedzenie, nie myślały o dzielących ich sporach i kłusowały radośnie w stronę właścicielki, nie próbując po drodze zakopać się na śmierć. Minęła dobudowaną stajnię i złapała za starą, okrągłą klamkę od drzwi wejściowych. Jej twarz napotkały rumieńce, gdy tylko przekroczyła próg posiadłości. Wrota, powoli zamykane, wydobyły z siebie obrzydliwy dźwięk skrzypienia, do którego Loreley już dawno zdążyła się przyzwyczaić. Od razu udała się do kuchni, za którą znajdował się mały schowek, a w nim najróżniejsze karmy dla psów. Nigdy nie dawała im suchej, wolała karmić je surowym mięsem ze sprawdzonych źródeł. Tak też zrobiła tego dnia - Loki i Zeus, jako dobrze wychowane psy, czekały w salonie na posiłek merdając ogonami i co chwilę wydając pomruki zniecierpliwienia. Najedzone i szczęśliwe czworonogi towarzyszyły opiekunce, kiedy ta przeglądała stare zdjęcia w albumach ciotki. Niektóre wprawiały ją w śmiech, a inne - w zakłopotanie i czasem lekkie zaniepokojenie. W tym domu zginął jej wujek, ojciec i dziadek, każdy z nich ginął w dziwnych okolicznościach, a do dziś nie udało się złapać sprawcy, o ile jeszcze takowy żyje. Z rozmyślań wyjął ją nagły telefon. Nigdy nie umiała trzymać go przy sobie, więc biegała po okazałej posiadłości w poszukiwaniu urządzenia. Znalazła go w ostatnim momencie, a na ekranie pojawił się standardowo ,,numer nieznany''. Odebrała i zdyszana opadła na wykładzinę masując skronie.  

stycznia 29, 2024

Od Ivy CD Lu

 Po krótkiej wymianie zdań, ja i Kean doszliśmy do wniosku że najbezpieczniej będzie oddać futrzaka, unikając nieprzyjemnych sytuacji. Nie byłam co do tego przekonana, wręcz nie chciałam się na to godzić, ale Kean jako mój autorytet nie raz wiedział lepiej co zrobić. Nie widziałam więc powodu żeby mu nie ufać i w tej sytuacji.
W jednym z pokoi stał jeszcze niewielki transporter, którego nikt od wieków nie używał. Odstawiłam kota na miejsce, co potem okazało się błędem gdy chciałam schować go do podróży. Po wielu naleganiach, próbach przekupienia smakołykami, w końcu udało się schować kota do środka, a mężczyzna w międzyczasie zadzwonił na numer podany w ogłoszeniu.  Oboje przygotowaliśmy się do wyjścia, ubierając ciepłe ubrania. Prawie straciłam rachubę czasu, więc wyszliśmy dosyć późno, a co za tym idzie -temperatura znacznie się obniżyła.

Od William'a CD Chelsei

 Pytanie czarnowłosej trochę go zdziwiło, lecz z drugiej strony wiedział, że kiedyś ten temat zostanie poruszony. Pomimo tego, nie przygotował sobie logicznej odpowiedzi, więc postanowił płynąć z nurtem i mówić to, co brzmi sensownie i oczywiście jest prawdą.
— Od zawsze była między nami tylko przyjaźń, w pewnym momencie uważano nas za rodzeństwo, gdyż nasi rodzice byli najlepszymi przyjaciółmi. — odpowiedział po chwili ciszy — Nawet na ślubie z Ellen była świadkiem, cieszyła się naszym szczęściem, że się udało. — mówił wpatrzony w ścieżkę przed nimi — Obiecaliśmy sobie z Eve, że nic więcej nie będzie nas łączyć, tylko przyjaźń. — dodał, zerkając na czarnowłosą.

[...]ciemność nie zawsze oznacza zło, a światło nie zawsze niesie za sobą dobro.

stycznia 22, 2024

Od Lu CD Ivy

 Koty to podłe istoty. Myślą tylko o sobie. Biorą to, co chcą. Wykorzystują cię i porzucają, gdy tego sobie zażyczą. Nie pozyskasz nic.
Nawet nie wiesz, czy kot jest kotem, a może to istota, która nie jest kotem, ale potrafi się w niego przemienić. To byłoby już naprawdę zabawne, ale także wielce niebezpieczne.
Jeśli niewłaściwa istota to zobaczy, wówczas skończy martwa, a tego nikt nie chce robić...
Może jednak chce, ale jeszcze o tym nie wie.

"your purpose is to feel"

stycznia 09, 2024

Od Ivy CD Lu

 Wyjście z tych niebezpieczniejszych dzielnic nie należałoby do najłatwiejszych nie mając tutaj żadnych znajomości, skrótów czy broni. Plus kto normalny walczy z kotem w rękach? Na pewno nie ja. Znam moje możliwości, ale nie ma co narażać siebie a tym bardziej innych.
- |...| Wiesz o co mi chodzi? Kto normalny nie wystraszył by się gościa goniącego go z tasakiem? Nie winię cię, jakbym była taka mała to też bym się trochę...zestresowała.- Ciągnęłam swój monolog, siedząc na tylnej kanapie mojej taksówki. Czarna dziura, owinięta kocem tylko patrzyła na mnie w osłupieniu. Skrzywiłam się, czując lekkie telepanie, choć temperatura w aucie była przyjemna, a w tle leciała spokojna melodia.
- Boi się bo ma dość twojego gadania.- Skomentował głos z miejsca kierowcy.- nie męcz go, dużo przeszedł.

stycznia 04, 2024

Od Chelsei CD William'a

    Wszystko wydarzyło się zdecydowanie za szybko, ponieważ śnieżka, która dotknęła twarzy kobiety była czymś nasączona. Najprawdopodobniej był to jakiś środek usypiający, nie zadziałał od razu, a Chelsea starała się oddalić od nieznajomego, unikając używania swoich mocy. Z każdym kolejnym krokiem zaczynało jej się kręcić coraz bardziej w głowie, obraz się zamazywał, a siła w rękach i nogach słabła. Nim zdołała się zorientować, straciła przytomność, a przez to puściła smycz ze zwierzakami. Nastała tylko czarna pustka, w której została uwięziona.

Od William’a CD Chelsei

Gdy tylko Chelsea opuściła mieszkanie, jej brat od razu zasiadł przy oknie z lornetką w dłoni. Martwił się o nią, jak pozostała dwójka, tylko czemu nie poprosiła dialida o to, żeby poszedł z nią? Fakt, niedawno co wrócił z dworu, był lekko zmarznięty, ale ruch z czworonogami zdecydowanie by go rozgrzał.

stycznia 01, 2024

Pożegnanie

 Nie wszystkie drogi mogą być połączone, tak jak w tym przypadku.
Żegnamy dwie osoby, których przyszłość stanęła pod znakiem zapytania, ale spokojnie! Jeśli zapragniecie powrócić w nasze skromne progi, to z miłą chęcią na nowo Was powitamy! 

| Renevand Skyhell |

Od Chelsei CD William'a

  Chelsea siedziała w kuchni i przygotowywała posiłek dla podopiecznych, kiedy to została zawołana przez Williama. Jak się okazało, szczeniak... chociaż miał prawie osiem miesięcy, to był dość duży, jak na swój wiek... wracając, psiak ponownie wtargnął do łazienki, żeby dotrzeć do swojego człowieka. Śmiało można stwierdzić, iż uważał dialida za swojego właściciela. To nie tak, że Chelsea była zazdrosna, nic z tych rzeczy, ale wiedziała, że kiedy ktoś się po niego zgłosi, to będzie trudno tej dwójce zerwać więź, która została zbudowana. Owczarek nauczył się otwierać drzwi, co było dość problematyczne, ale na szczęście jeszcze nie próbował swoich umiejętności na ucieczce z mieszkania. Między dwójką wywiązała się krótka, zabawna, ale i dwuznaczna rozmowa, która od boku mogła wydawać się bardziej sprośna, jakby ich coś do siebie ciągnęło. Jednak nie oponowała i zabrała psa z łazienki, zamykając drzwi za sobą, mając nadzieję, że zwierzak już nie zaatakuje swojego "pańcia". Uśmiechnęła się delikatnie, proponując psiakowi smaczki, na co zareagował swoimi uszami i przechyleniem głowy na bok. Dlatego nie tracąc czasu, poszli do kuchni, gdzie dała psu to, o czym mówiła.