"I cały misterny plan też w pizdu..."
Wszystko było dobrze zaplanowane, to można im przyznać, lecz tylko jedna osoba nie dostosowała się do tego planu - Caleb Burt. Ten szkodnik musi posiadać jakąś wtykę, która dostarcza mu wszelkie informacje na bieżąco, przez co dorwanie mężczyzny jest znacznie utrudnione, po części nawet niemożliwe. Samochód, w którym znajdowały się tylko dwa androidy, był pułapką, o czym po chwili przekonał się Conley, który ujrzał zegar bomby. Czas wskazywał pięć sekund i szybko zmieniał się na mniejsze cyfry, co zmusiło mężczyznę do szybkiego opuszczenia pojazdu, a że znajdował się na pace, musiał się śpieszyć. Chwycił jakąś teczkę, którą wcześniej zdążył tylko przekartkować i opuścił samochód, który kilka metrów za jego plecami wybuchł, co dało się usłyszeć i oczywiście poczuć. Ładunek był niewielki, lecz na tyle mocny, że podmuch wybuchu odepchnął dialida kilka metrów dalej, natomiast towarzyszący temu huk delikatnie go ogłuszył. Nieprzyjemny pisk w głowie całkowicie go zdezorientował, a gdy otworzył oczy, ujrzał nad sobą dwa androidy, które celowały do niego z broni palnej. Wtem od razu zerknął w stronę Dylana, który do dyspozycji miał karabin wyborowy, lecz czy akurat teraz go dzierżył, miejmy taką nadzieję. Pomimo tego, spokojnym ruchem dłoni wskazał na robota po swojej lewej, zaś sam po chwili oddał strzał w przeciwnika po prawej, wtem i bot po lewej padł od strzału z karabinu. Tym razem mu się udało, Vilanova nad nim czuwał... Dialid natomiast ciężko odetchnął, podniósł się z ziemi, otrzepał ze śniegu i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu Chelsea, która wraz z owczarkiem musiała oddalić się w głąb lasu. Pamiętając o wspólnym sygnale, użył dwóch palców do głośnego gwizdnięcia, co szybko rozniosło się po okolicy, a po chwili uzyskał odpowiedź ze strony ciemnowłosej. Poszedł jej tropem i spotkali się w połowie drogi, niedaleko domu.
— Wszystko dobrze? — od razu zapytał, co spotkało się z krótkim przytaknięciem.