lutego 28, 2024

Od Harveya do Kaia

 - Nie ma mowy - blond włosy mężczyzna podniósł się z siedzenia, nerwowo odsuwając je na bok. Odwrócił się, pokręcił głową, po czym wlepił ślepia prosto w naszą przełożoną, Amy - nie zgadzam się, nie idę tam choćbyś miała mnie zwolnić. A nie zwolnisz bo mój Ojciec ci na to nie pozwoli.- Na jego twarzy zawidniał wywyższający się uśmiech, który sprawił że sam miałem ochotę go z niego zedrzeć. Chłopak był dosyć młody, bo miał zaledwie 20 lat, ale to nie daje mu podstawy żeby być tak...niesfornym. Ignorując dalszą część rozmowy, zacząłem ponownie czytać papiery naszego dzisiejszego Celu. Była nim kobieta, 28 lat. Trochę się nie dziwiłem że mój dzisiejszy partner był niezadowolony, bo było to dosyć ciężkie zlecenie dla kogoś mało doświadczonego. Wszystkie sprawy związane z mafiami były traktowane z pełną powagą, więc wybranie kogoś takiego na mojego towarzysza było dziwnym wyborem, trochę podejrzanym. Wracając do sprawy, owa kobieta nieco spóźniła się z jakąś opłatą dla mafii Angels, więc od jakiegoś czasu czają się na jej głowę. Zostały dołączone też zdjęcia, najwyraźniej została pobita. Reszta szczegółów była nieznana, więc już w głowie miałem zamiar zrobić rozeznanie przed wykonaniem roboty. Wolałem wiedzieć na co się szykuję. Cała sprawa nie wydawała się mi być dosyć trudna, ale wymagała dobrego przygotowania.

lutego 26, 2024

Od Chelsei CD William'a

     Powstrzymanie Williama przed opuszczeniem mieszkania było wręcz niewykonalne. Mężczyzna uparł się przy swoim i opuścił przyjaciół, informując, że wszystko będzie dobrze, a w razie czego - wycofa się. Nikt w to nie wierzył, ale obecnie na głowie mieli psa, który najpewniej przeszedł traumę. Tak naprawdę, gdyby nie dialid, to Koko najzwyczajniej w świecie mogłaby tam umrzeć z głodu i pragnienia. To było dobre posunięcie, za to nikt nie mógł go zganić. Jednak szedł teraz znowu sam, co było dość ryzykowne i niebezpieczne, skoro Caleb miał ich wszystkich na celowniku i o wszystkim wiedział. Musiał śledzić ich każdy ruch, więc pewnie też ma uszy w okolicy. Na samą myśl o tym, ile czasu Koko siedziała w mieszkaniu mężczyzny... Chelsea czuła nieprzyjemne dreszcze, które przechodziły przez jej kręgosłup. Pies był wystraszony, wychudzony i przede wszystkim zraniony. Kobieta poszła do piwnicy, gdzie mieli zrobioną prowizoryczną salę gimnastyczną. Światło tam było znacznie lżejsze dla nieprzyzwyczajonych oczu psa do jasności. Dlatego tam postanowiła się nią zająć. Dylan w tym czasie siedział u góry razem z Eve, szukając jakiegoś śladu po ich wrogu. 

lutego 22, 2024

Od William'a CD Chelsei

 "I cały misterny plan też w pizdu..."
Wszystko było dobrze zaplanowane, to można im przyznać, lecz tylko jedna osoba nie dostosowała się do tego planu - Caleb Burt. Ten szkodnik musi posiadać jakąś wtykę, która dostarcza mu wszelkie informacje na bieżąco, przez co dorwanie mężczyzny jest znacznie utrudnione, po części nawet niemożliwe. Samochód, w którym znajdowały się tylko dwa androidy, był pułapką, o czym po chwili przekonał się Conley, który ujrzał zegar bomby. Czas wskazywał pięć sekund i szybko zmieniał się na mniejsze cyfry, co zmusiło mężczyznę do szybkiego opuszczenia pojazdu, a że znajdował się na pace, musiał się śpieszyć. Chwycił jakąś teczkę, którą wcześniej zdążył tylko przekartkować i opuścił samochód, który kilka metrów za jego plecami wybuchł, co dało się usłyszeć i oczywiście poczuć. Ładunek był niewielki, lecz na tyle mocny, że podmuch wybuchu odepchnął dialida kilka metrów dalej, natomiast towarzyszący temu huk delikatnie go ogłuszył. Nieprzyjemny pisk w głowie całkowicie go zdezorientował, a gdy otworzył oczy, ujrzał nad sobą dwa androidy, które celowały do niego z broni palnej. Wtem od razu zerknął w stronę Dylana, który do dyspozycji miał karabin wyborowy, lecz czy akurat teraz go dzierżył, miejmy taką nadzieję. Pomimo tego, spokojnym ruchem dłoni wskazał na robota po swojej lewej, zaś sam po chwili oddał strzał w przeciwnika po prawej, wtem i bot po lewej padł od strzału z karabinu. Tym razem mu się udało, Vilanova nad nim czuwał... Dialid natomiast ciężko odetchnął, podniósł się z ziemi, otrzepał ze śniegu i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu Chelsea, która wraz z owczarkiem musiała oddalić się w głąb lasu. Pamiętając o wspólnym sygnale, użył dwóch palców do głośnego gwizdnięcia, co szybko rozniosło się po okolicy, a po chwili uzyskał odpowiedź ze strony ciemnowłosej. Poszedł jej tropem i spotkali się w połowie drogi, niedaleko domu.
— Wszystko dobrze? — od razu zapytał, co spotkało się z krótkim przytaknięciem.

lutego 18, 2024

Od Ivy do Dietricha

 Po dwunastogodzinnej zmianie przy barze, jedyne na co miałam ochotę to gorący prysznic i sen, nic więcej. Czułam się wykończona tymi wszystkimi rozmowami, komentarzami ze strony upitych mężczyzn, rzygającymi ludźmi prosto na blat, co sprawiło że sama poczułam się źle i musiałam posiedzieć w łazience dobre dwie godziny...praca w barze nie była idealna, ale nie chciałam zostawić znajomych w potrzebie, kiedy ich główny barman niespodziewanie się zwolnił z dnia na dzień. Po długiej, pieszej podróży w końcu zobaczyłam znajomą okolicę, co znaczyło że dom jest blisko. Kiedy tylko przeszłam przez próg drzwi, poczułam wibrujący telefon w kieszeni. Z westchnieniem odebrałam połączenie i od razu zirytował mnie fakt, że nie był to Kean - a to zwykle od niego dostaję zlecenia, rzadko od samych klientów. Tym razem jednak któryś z nich zdobył mój prywatny numer. Musiało być to coś ważnego, z racji że podczas pracy mój telefon zadzwonił co najmniej 20 razy. 

lutego 13, 2024

Od Ashera CD Morgany

    Czarnowłosa zniknęła tuż za drzwiami, pozostawiając dwójkę z widocznym zdziwieniem. Jednak cóż mogli poradzić? Teraz to już na nic się nie zdadzą. Kobieta doszła do siebie, zabrała nieznajomego i zostawiła wiele niewiadomych. Asher tylko ciężko westchnął i pomógł gosposi w sprzątaniu pokoju po wizycie nieoczekiwanego gościa. Ross w tym czasie zniknęła w swoich czterech ścianach, nie chciała wychodzić. Dlatego ksiądz został sam ze sobą, decydując się ostatecznie na spacer po okolicy. Świeże powietrze nieco pomoże mu odpocząć i dojść do siebie po wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. Zapach krwi zawsze wzbudzało w nim jego naturalny instynkt. Miał szczęście, iż doskonale potrafi maskować swoje prawdziwe oblicze, a także zgrywa dość poważnego, mimo tego, że w środku targał nim głód, o którym zapomniał w ostatnim czasie. Dialidowa krew smakowała całkowicie inaczej niż innych ras, bywała słodkawa, ale też jednocześnie gorzka. Żadną nie pogardzi, jednak intensywny zapach sprawia niemałe problemy, gdy dialid jest na głodzie. Nie chciał o tym za bardzo myśleć, dlatego też udał się do pobliskiego parku, aby nieco uspokoić swoją przemianę nim całkowicie przemieni się w coś, co może innych przerazić. 

lutego 10, 2024

Od Iliyana CD Hamzy

Iliyan wiedział, że powinien powiedzieć przynajmniej Ghedi gdzie się będzie znajdował, lecz rzucenie jej informacją w zwykłej wiadomości, kiedy kobieta miała krótki urlop – a to słowo nie mieściło się w słowniku Hershil zbyt często – wydawało się chłopakowi niewłaściwe. Sam sobie potrafił poradzić. Zresztą nie pierwszy raz spotyka się z kimś, kto przebywa na terenie uboższych dzielnic. Był to drugi raz. Aż drugi raz. Za pierwszym razem było nudno i bez porywu. Również oferta okazała się niezbyt ciekawa. Może Iliyan nabrał przez ten czas brawury i pewności siebie, ale prędzej sam określiłby to jako desperacja. Bolesna i pełna napiętych mięśni, migren, kapania krwi z nosa, a dzisiaj rano nawet dręczącego niewyspania. Nie pamięta kiedy ostatni raz było mu w nocy ciepło i kiedy ostatni raz naprawdę miał mocny sen.

lutego 07, 2024

Od Chelsei CD William'a

      Cała sytuacja była niepokojąca. Nikt nie wiedział od kiedy ta kreatura tutaj się kręci. Czy odkąd się wprowadzili? Od pierwszej potyczki z Calebem? A może po prostu cały czas ich śledził, nim jeszcze spotkali tamtego mężczyznę? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Jednak mieli jeden problem z głowy, o ile można to tak nazwać, bo najwięcej pracy czeka na nich tuż za rogiem, o czym wszyscy doskonale wiedzieli. Ów kreatura była... nenginem? Lluxem? Dialidem? Nie potrafili tego określić, lecz była to najmniej istotna zagwozdka. Nie mieli czasu, aby rozgryźć kolejną niewiadomą, wszyscy wrócili do siebie, aby pójść dalej spać. Choć tak naprawdę czasu mieli zbyt mało, aby dobrze się zregenerować po tej dziwnej nocy. 

Od William'a CD Chelsei

 Cała sytuacja skomplikowała się w momencie, gdy dwójka przyjaciół dowiedziała się, że mają kreta w domu, lecz nie tego uroczego krecika w ogródku, a pasożyta, który chcę zrobić domownikom na złość. Conley od razu wybudził swoje ostatnie szare komórki, nerwowo stukał palcami o blat i myślał nad rozwiązaniem tego niewygodnego problemu.
— Tej nocy przypilnuje, żeby wszyscy byli w swoich łóżkach. — powiedział, przerywając chwilę ciszy. — Psy będą z Tobą w pokoju, żeby nie zagłuszały mi otoczenia. — dodał, zerkając na czarnowłosą.
— Dobra, ale kiedy się wyśpisz? Wiesz, że musimy być gotowi i wypoczęci. — odparła, delikatnie marszcząc brwi.
— Na froncie nie spałem kilka nocy. Myślę, że jedna czy dwie nocki mi nie zaszkodzą. — wyjaśnił, po czym wstał od monitoringu i głęboko westchnął — Pojebane jest to wszystko. — mruknął bardziej sam siebie i wyszedł z pomieszczenia.

Od Chelsei CD William'a

    Wszystko wydawało proste niczym drut. Co mogło pójść nie tak? Teoretycznie nic, praktycznie wszystko mogło się wydarzyć. Jedynie zachowanie policjantów wydawało się podejrzane, nie spodobali się czarnowłosej. Czuła, że coś mogło pójść nie tak, a wtedy... cóż, mieliby kłopoty i to ogromne. Ciężko westchnęła, kiedy drzwi od mieszkania trzasnęły i na nowo pozostali tylko oni. Dylan zastanawiał się, jak lepiej dopracować plan, a Eve nie przejmowała się za bardzo sytuacją, w której się znaleźli. Była ona bardzo niekorzystna, bo tak naprawdę, wystarczy, że opóźnią swoją ucieczkę przez Caleba o kilka sekund i będą mieli kłopoty. Kto wie, czy on albo jego podwładni nie będą próbowali opóźnić ich ucieczki z miejsca? 

lutego 04, 2024

Od Kane CD Dietricha

Odetchnęłam po czym, najpierw ruszyłam do łazienki, by sprawdzić stan moich ubabranych ubrań. Były w opłakanym stanie, bez ratunku. Cóż bywa, nie będę za nimi płakać. Zawróciłam się na pięcie i ruszyłam na nowo do chłopaka.
- Ubrań możesz się pozbyć, do niczego się nie przydadzą. Za bardzo cuchną. Powodzenia. - rzekłam, po czym otworzyłam lodówkę, czy coś znajdę tam do jedzenia. Nic prawie zjadliwego tam nie było. Zamknęłam ją na nowo i zaczęłam się kręcić, w poszukiwaniu jedzenia. Czułam głód, ale z chęcią też bym zasmakowała jego krwi. Pewnie bym mogła się nią najeść, ale zwykłe ludzkie jedzenie też powinnam spożywać w podobnych ilość, by to zrównoważyć. Nic szczególnego nie znalazłam, dlatego też nalałam sobie zwykłej wody, by móc się napić.

Od Ditericha CD Kane

 Pulsująca krew w żyłach zagłuszyła mi całą sytuację. Przekręciłem klucz w zamku, a ze środka, spod metalowych drzwi zaczęła rozlewać się ciemna jucha, która testowała moją równowagę psychiczną. Otworzyłem szerzej wrota, a moim święcącym się oczom ukazało się pięć kobiet. Siedziały na podłodze, wokół nich leżały worki wypełnione ludzkim mięsem i butelki z krwią. Zacisnąłem szczękę, aby chociaż trochę uśmierzyć ból w przeponie. Wśród przetrzymywanych tu osób wybuchła panika. Łzy ciekły im po policzkach, a jedna, której jakimś cudem udało się zdjąć taśmę ze swoich ust, krzyczała, abym nie robił im krzywdy. Iście wkurwiony i zestresowany wszedłem do środka po drodze informując je po drodze, że nie mam złych zamiarów. Moja postura nie dodawała im otuchy, a tym bardziej mój zachrypnięty głos, którym starałem się je uspokoić. 

Pożegnanie

 Tym razem odchodzi od nas Lorelei... Świeć swoją pięknością i zadowalaj swoim głosem archiwalne zaświaty! 


| Lorelei Dione Rivvs |

lutego 03, 2024

Od Hamzy do Iliyana

- To jest kurewsko zły pomysł, wiesz?
Hamza oparł się chęci zerknięcia na Adila kątem oka; posłał mu za to półuśmiech, niewiele ponad nieznaczne uniesienie kącika ust, ledwie widoczne w półmroku powoli zapadającego zmierzchu. Mimo to wiedział, że mężczyzna siedzący w kucki obok niego jest bardzo świadomy jego istnienia, nawet jeśli nie był w stanie go dostrzec. Znali się w końcu na tyle długo, że obaj byli w stanie przewidzieć dokładnie, jak potoczy się tego typu interakcja: Adil narzekający na wprowadzany w życie pomysł, Hamza zbywający go gładkim słówkiem i posłaniem mu oczka. Potem obaj przeszliby do pierwszego etapu planu bez zająknięcia. Byli w końcu zawodowcami, w najgorszym tego słowa znaczeniu.

How could I fear any hurricane?

Od Kane CD Dietricha

Ujmujące w tym wszystkim było to, że jak grzeczny chłopczyk wykonał polecenie. Taki groźny, zły i pełen aury potwora z piekła rodem, a tu jednak przydał się na coś. Gdy on zajmował się wnętrzem baru, ja w tym czasie zajrzałam na piętro powyżej, by móc się pozbyć niewygodnych insektów. Najwyraźniej ktoś obserwował nasze poczynania. Zresztą nie pierwszy raz. W przeznaczenia nie wierzę, gdyż nawet istnieją to głupota.
Po tej sprawie zjawiłam się na tyłach, gdyż właśnie tam była moja intrygująca istota. Nie wyglądał na zadowolonego, najwyraźniej nawet nie pała do płci przeciwnej niczym, to nawet coś takiego może spowodować, iż wyjdzie z ciebie coś znacznie gorszego, niż widzisz w lustrze.

lutego 02, 2024

Od Morgany CD Ashera

 Cała sytuacja zbiła kobietę z tropu, a dziwne dogryzanie ze strony zakonnicy przyjęła dosyć ofensywnie. 
- Co z nim zrobisz? - zapytał ksiądz. Dopiero to pytanie wyrwało Morganę z galopujących po jej głowie myśli. 
- Coś, czego ksiądz nie chce widzieć. - uśmiechnęła się lekko, po czym wyciągnęła telefon. 
- Mam go. - rzuciła i rozłączyła się. Ciemnowłosy mężczyzna przekręcił głowę w zastanowieniu. Winter gwałtownie wstała z łóżka, przez co chwilę później spotkała się z podłogą. Facet zdążył postawić ją do pionu.
- Dzięki. - powiedziała i próbowała uspokoić kręcącą się głowę. Świat wirował, a ona podeszła do blondyna, który powoli się budził. 

Od Dietricha CD Kane

 Oczywiście okazało się, że panna Kane jest niesamowicie ważnym patologiem, a my dostaniemy jakąśkarę pieniężną. To mnie jakoś w szczególności nie dotknęło, ale sam fakt charakterności tej kobiety doprowadzał mnie do mimowolnego zaciskania pięści. Interesująca jest, to fakt, ale to z jaką łatwością przychodzi jej rozmawiać na nieco bardziej ''niegrzeczne'' tematy przyprawia mnie o mdłości. Oczywiście płotki, które po nią przyszły wydawały się być nieco pod jej butem. Propozycja, którą od niej usłyszałem była dziwna. Miałem wrażenie, jakby sama rozmowa z nią była brudna, że nie powinienem z nią rozmawiać, a tym bardziej się spotykać na jakieś podejrzane wyjście. Ale mimo wszystkich głosów w głowie stałem teraz pod prysznicem i sam zastanawiałem się po co tam idę. Albo kobieta ma w sobie coś z sukkuba i po prostu użyła na mnie miłosnego spętania, albo przyciągnęła mnie jej dziwna pewność siebie. Zimna woda spłynęła mi po karku, przez co spiąłem mięśnie pleców i syknąłem przez zęby. Uderzyłem pięścią w, i tak już zmęczone, kafelki, na co parę kawałków spadło mi na dłoń. Przekląłem pod nosem budowlańca, który to składał, po czym zmoczyłem całą głowę pod ciśnieniem wody i wytrzepałem włosy jak zmoknięty pies co za ironia

Od Ashera CD Morgany

    Tego dnia Asher miał zaplanowany czas wolny, jednak zawsze miał w zwyczaju przychodzić do kaplicy i odpalać wszelkie świecie. Nie ze względu na jakieś święto, a na kazanie, które niebawem się odbędzie. Jednak to nie on dzisiaj je poprowadzi. W międzyczasie do kaplicy przychodziły osoby, potrzebujące się pomodlić w ciszy i samotności, idealnie pomiędzy kazaniami. Uśmiechnął się pod nosem, lecz wciąż skupiony był na swojej czynności. Do pewnego momentu. Kiedy do środka weszła ciemnowłosa kobieta, niemalże od razu przykuła uwagę dialida. Nie zatrzymała się w miejscu i nie odmówiła krótkiego, jak to potocznie wszyscy nazywają - przywitania Daravii. No cóż, może nie znała tego, gdyż zwykle Nengini się temu oddają. Może przyszła z ciekawości? Codziennie miewają takich gości. Nie przeszkadzało to jakoś bardzo, ale bywało to intrygujące. Krążył tak po budynku, aż w końcu zapalił wszystkie świecie, a następnie skierował się do części katedry, do której wstęp mają tylko księża. Jednak coś kazało mu się odwrócić. Właśnie w tym momencie za nieznajomą kobietą znalazł się jakiś nieznajomy mężczyzna, który w dłoni miał... cegłę? Sam nie zdołał tego dostrzec, ponieważ ten szybko zadał cios, a kobieta upadła bezwładnie na podłogę. Niemalże od razu do niej podszedł. Chciał pójść za nieznajomym, ale uprzedziła go Ross, która niczym cień udała się za obcym. 

Od William’a CD Chelsei

Z jednej strony cały plan brzmiał dobrze, z drugiej strony ich przeciwnicy są nieprzewidywalni i może uda zwabić androidy, ale czy Caleb łyknie haczyk? Ten drań ani razu nie ukazał im się na oczy od ich ostatniego spotkania, gdzie William kilkukrotnie przestawił mu szczękę.
— Zostaje nam załatwić broń oraz pułapki, najlepiej EMP, żeby nie zranić Chelsea. — stwierdził brunet, który nerwowo chodził od fotela do fotela — EMP wiadomo impuls elektromagnetyczny, który uszkodzi całą elektronikę w androidach oraz w pojedzie, którym mogą przyjechać. — kontynuował zamyślony — Ludzi dobijemy w tradycyjny sposób. — dodał, zatrzymując się naprzeciw lokatorów.
— Brzmi dobrze.. A co jeśli one nie zadziałają? — spytał Dylan, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

lutego 01, 2024

Od Chelsei CD William'a

 Wydawało się, że Chelsea poniekąd rozumiała sytuację, w której się znaleźli. Jednak wciąż było to dla niej nieakceptowalne, co zrobiła współlokatorka. Czemu nie zastanowiła się dwa razy? Nie wiedzieli, czy nie są przypadkiem zaplątani w całe to bagno. Mogli wdepnąć w coś gorszego, a teraz nie mogli się wycofać. Już było na to za późno, wszystko zostało przesądzone. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż William zadecydował o tym. Nawet nie było mowy o odwrocie. Ciężko westchnęła, spoglądając w kierunku pokoju, który dzieliła z Eve. Nie miała zamiaru teraz tam wchodzić, pozwoli jej ochłonąć. Rodzeństwo spojrzało po sobie, a następnie oboje ciężko westchnęli i pokręcili głowami. Chelsea postanowiła przygotować coś do jedzenia, jakiś słodki deser czy coś w tym stylu. Choć głodna nie była, to chciała jakoś załagodzić konflikt. Owszem, ona również nie była zadowolona z tego, że zostali przyparci do muru, ale co mogła teraz na to poradzić? Nie chciała nawet o tym myśleć, więc oddała się gotowaniu, które pomogło jej się wyciszyć.

Od Kane CD Dietricha

Ślady na tych pięknych zwłokach, zostaną zbezczeszczenie przez jakieś niedojdy, które nawet nie wiedzą, co mają w swoich rękach. Pokazanie nawet swojej legitymacji oraz dowodu, najwyraźniej zakpili sobie z mojej osoby. To się na nich odbije, a ja dostanę podwyżkę. Niech jeszcze błagają na kolanach o przebaczenie, bo nie ma tak lekko. Nawet wyżej postawienie, wiedzą. Patolodzy to skarb, nawet jeśli jedynie badają martwe ciała, ale przynajmniej dają im głos, który stracili. Tylko czekam, pożałują, ha będzie się im koszmar śnić po nocach.
Przyszpilenie do ściany było zabawną gierką. Skoro jestem kobietą, pewnie spojrzy na mnie jak na kogoś nieistotnego, oraz osobę do pomiatana. Skoro tak czuje, to niech to dostanie. Moja postawa się zmieniła, postępowałam zgodnie z naszą grą. Taki potężny. Widziałam go poprzedniej nocy na dachu, nawet na niego patrzyłam, najwyraźniej coś nas łączy.

Od Dietricha CD Kaia

 Prychnąłem śmiechem, gdy całe towarzystwo zniknęło w mgnieniu oka. Machnąłem do moich pracowników, aby wracali do swojej pracy, którą odłożyli, aby złapać tych młodych gnojków. Wiedziałem, że muszę się nimi interesować. Czekałem na spotkanie z Luciusem Firebane'm, który już jakiś czas temu prosił o wspólną rozmowę. Moja zmiana tego dnia skończyła się szybciej, niż zwykle ze względu na zupełną ciszę w okolicy. Moje miejsce w takich chwilach zajmowała moja ,,prawa ręka'', czyli Patrick. Jedyny godny zaufania i jedyny, który po ciężkich próbach, mógłby położyć mnie na łopatki. Wróciłem do domu, tylko po to, aby przypomnieć sobie o spotkaniu z przywódcą mafii. Cała sytuacja miała zostać w sekrecie przed Strażą Miejską, a w szczególności policją. Nie wiedziałem, co ten człowiek mógłby ode mnie chcieć, ale miałem jakieś swoje domysły. Wszedłem pod zimny prysznic, a potem jeszcze chwilę przechadzałem się po mieszkaniu z ręcznikiem zawiązanym na biodrach. Sprawdziłem godzinę i założyłem chyba najrzadziej spotykane na mnie ubranie - dresy. Nie lubiłem tej formy ubioru, ale musiałem ukryć się w ciemnych odmętach, więc tylko to mogło mi w tym pomóc.

Od Dietricha CD Kane

 Machnąłem do reszty, w celu zasugerowania, aby wyszli z biura. Spętana i bezwładna kobieta nie mogła i tak nic zrobić. Przesłuchanie w sposób ,,pokojowy'' nie zdziałałoby tu w żaden sposób, a ja miałem już dość użerania się z takimi miernotami. Wstałem z krzesła i jedną ręką podniosłem kobietę, a potem przyszpiliłem ją do ściany. Moja twarz była teraz zupełnie przytwierdzona do ucha czarnowłosej. 
- Posłuchaj mnie, nędzna kobieto. - wysyczałem przez zęby, poczułem jak jej ciało lekko się trzęsło, najpewniej pod wpływem dreszczy - Dobrze wiem, że to ty. Nadal czuję zapach ich krwi na twoim ciele. Myślisz, że masz do czynienia z niekompetentnym krawężnikiem, który nie wyczuje tak mocnego zapachu? Poza tym mój wzrok dość długo obserwował cię tamtej nocy z dachu. Obstawiam, że czułaś moją obecność, wydajesz się być niegłupia. - próbowała się szarpać, więc przygniotłem ją biodrami jeszcze mocniej. 

Od Dietricha CD Teosi

 Kobieta ewidentnie działała mi na nerwy, bowiem gdy po raz kolejny usłyszałem jej głos moja pięść sama się zacisnęła. Gdy usłyszałem tą niezbyt kulturalną odzywkę od razu wyszczerzyłem zęby w obrzydliwym, sztucznym uśmiechu. 
- Złotko... - wstałem i zrobiłem parę kółek wokół krzesła, na którym siedziała oburzona kobieta - Ja jestem tutaj od pilnowania porządku, a to, że czasem brak kompetencji moich pracowników przerasta najśmielsze oczekiwania, to już nie moja wina. - machnąłem ręką do reszty osób, sugerując, aby wyszli z pomieszczenia. W tym ruchu - standardowo - czuć było agresję, a nawet pretensjonalność wykonywanego działania. Usiadłem na fotelu, zapaliłem papierosa i założyłem nogi na blat biurka. 
- To co? Poczekamy sobie teraz grzecznie na twojego tatusia, czy kogo tam wolisz. - położyłem szluga na kamiennej popielniczce i założyłem ręce za głowę. 
- Śmieszne, jak bardzo niekompetentny jest też pan. - wydukała z siebie i mało nie zakrztusiłem się własną śliną.