maja 15, 2024

Od Ace'a do Ardala

     Praca w cukierni to coś, o czym niejedna osoba marzyła, szczególnie taka, która kocha słodkości. Można śmiało stwierdzić, że Ace sam należał do tej grupy osób. Jednak odkąd pracuje w Słodkim Kąciku, to trochę się pozmieniało. Przestał kochać łakocie, stał się neutralny. Zje, ale nie jest to ta sama satysfakcja, co kiedyś. Niby to samo, ale jednak inne. Kochał tworzyć nowe słodkości, a najbardziej uwielbiał częstować nimi swoich bliskich. Puszek niemalże od razu ugryzł Ace'a w palec, gdy ten wrzucał kolejne składniki do miski. Spojrzał na kapibarę, która wręcz mierzyła go wzrokiem, czemu on nie został bierny. Nie mógł jej dokarmiać, słodycze szkodzą. Nie jest to nic dobrego, jeszcze dostanie rewolucji i co? Dlatego pstryknął zwierzę w głowę, a następnie wrócił do szukania odpowiednich składników.

maja 12, 2024

Od Sabara CD Verosity

Sabar może i nie odnajdywał się w luksusowych restauracjach, ale w porcie był u siebie, czuł się pewnie i swobodnie, nie miał zahamowań, by to okazywać.
— Do usług. — Zdjął z głowy kapelusz ze strusim piórem, zawinął nim w powietrzu w geście karykaturalnie eleganckim, skłonił się w pas z piracką nonszalancją. — Obraz znajduje się w Domu Lwów, naszej skromnej siedzibie. Mamy parę uliczek do przejścia, pozwólcie, że poprowadzę.
— Pozwalamy. — Verosity przymknęła powieki na znak zgody, uśmiechnęła się trochę władczo, trochę uprzejmie. Miała mimikę monarchini, której tego dnia akurat dopisywał humor. — Czy kapitan Hogan nie ma nic przeciwko naszej wizycie?

maja 10, 2024

Od Ardala do Friedericka

Ostatnia noc w Wanii, pomyślał, siedząc na najwyższej gałęzi najwyższego drzewa, pod czernią nieba, oko w oko z księżycem. I ostatnie zlecenie w tym miesiącu.

Wzbił się w niebo, wachlując skrzydłami w mroźnym powietrzu. Przeciął pola, minął wieś, wpadł w mroki lasu, starego i zwilgotniałego po wieczornej ulewie. Obniżył lot, slalomem minął upstrzone porostami pnie. Gdy zrobiło się luźniej, poszybował pod baldachimem skręconych gałęzi, drgających na wietrze młodych liści i pnączy wiciokrzewu.

Slumdog

maja 08, 2024

Od Kaia CD Harveya

     Poruszanie tematu rodziny było dla Kaia bardzo niekomfortowe. Chociażby ze względu na to, że był związany z Thaolą. Jego brat czy ojciec niezbyt go martwili. Oni zdecydowanie lepiej sobie poradzą w chwili zagrożenia. Natomiast niebieskowłosa... z nią może być znacznie ciężej. Kobieta nie lubi się bić, a mowa o samoobronie kończy się jej narzekaniem i chowaniem po kątach. Cała Thaola. Zmusić jej się nie da, więc odpuszcza temat. Ma jakąś ochronę, ale czy da to gwarancję? Sam nie wiedział. Harvey był dość nieprzewidywalny, wiele skrywał. Jego intencje są zagmatwane, więc ciężko go odczytać. Jednak w kwestii tamtej kobiety nie kłamał, tak samo jeśli chodzi o jej ciąże. Może sam za wiele nie wiedział w tym temacie, ale takie podstawy raczej każdy dialid znał. Spoglądał na czarnowłosego z niedowierzaniem i zniesmaczeniem. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Potraktowany przedmiotowo, coś normalnego w tej branży, ale wciąż pozostawiało ten sam gorzki smak na ustach. Ile razy był postawiony w takich sytuacjach? Zdecydowanie za dużo. Powinien się do tego przyzwyczaić, ale bardzo ciężko mu to idzie. Nie lubi być postawiony przed faktem dokonanym. Jednak teraz już nie było odwrotu, dlatego posłuchał się Harveya, nie ukrywając swojego niezadowolenia. 

Od Harveya CD Kaia

Różowo włosy mężczyzna przez dłuższą chwilę wydawał mi się jakby postradał zmysły. Miałem rozumieć że mafia, handel ludźmi, zabójstwa na zlecenie i takie tam chce zrobić coś co będzie...dobre? Byłem sceptycznie nastawiony to tego wszystkiego, tym bardziej widząc zachowanie obu mężczyzn wobec innych. Przez te dwa dni miałem dużo do przemyślenia, dużo mętliku i zmiany planów. W końcu jeśli mówią prawdę to będzie jak zakończenie banalnej opowieści dla dzieci. Wszyscy dostają co chcą i rozchodzą się w zgodzie. Ale czy to prawda? Miałem do czynienia z tyloma zakłamanymi ludźmi że kolejni nie robili mi już różnicy. Dalej jednak trapiła mnie jedna myśl, a tym bardziej decyzja. Co będzie najlepsze dla dziecka? Czułem się nieco głupio przejmując się jego losem, ale niesprawiedliwie byłoby zostawienie go w rękach osoby która bezmyślnie by go naraziła. Co jak co, ale samemu powinno się wybrać kimś być. Nawet jeśli to jest bycie mordercą. Poniekąd sam nim jestem, a jednocześnie zajmuję się ochroną. Zabijam jednych by ochronić drugich, co jest kompletną paranoją. Tak więc, czy przejmowałem się nim? Nie. Czy uważam że zasługuje na szansę normalnego życia? Proste że tak. Jednak w negocjacjach nie można pokazać cienia emocji, to coś jak gra w pokera. Liczą się nie zawsze karty a psychika. Gra na emocjach.

Od Kaia CD Harveya

     Używanie kłamstw, aby wydobyć z kogoś informacje, było dla dialida czymś obrzydliwym. Nie lubił się posuwać do okłamywania drugiej osoby, żeby mieć z tego jakąś korzyść. Kawałki skóry Liama trafiły już do kilku zwierząt, to była prawda. Teraz Luther został sam z zakładnikiem, więc Kai nie miał gwarancji, że jak wróci, to nic mężczyźnie nie będzie. Brat różowowłosego jest znacznie bardziej walnięty, karmi się strachem innych, napędza go to do dalszego działania. Miał nadzieję, że nie zmieli Liama do słoika. I dosłownie, i w przenośni. Jednak słowa Harveya ruszyły skamieniałym sercem. Fakt, Thaola mogłaby już dawno od niego uciec. Nie powinien brać tego do siebie. Ona o wszystkim wiedziała, a jednak... potrząsnął głową, spoglądając w kierunku mężczyzny. Zdecydowanie był cięższy niż przypuszczał. Jego reakcje były znikome, kamienna twarz, chłód i ogromna niechęć, to najbardziej od niego biło. Irytujące, bo nie dało się odczytać go w żaden sposób. Tak, frustrowało to młodego dialida.

Od Harveya CD Kaia

 Mój wzrok zderzył się z paniką w oczach Liama. Zdołał wydusić z siebie jedynie kilka słów, których się podświadomie spodziewałem. Mentalnie byłem przygotowany, że jak zwykle coś pójdzie nie tak i będę musiał ratować sytuację. Zdarzają się takie momenty, kiedy ktoś jest niemal zaskoczony moimi decyzjami, a jeszcze  częściej kiedy się z nimi nie zgadza bo są "niemoralne". Są to zazwyczaj ludzie, którzy nie potrafią takich decyzji podjąć i pozostaje to na mojej głowie. Dlatego nie byłem zaskoczony zaskoczeniem naszych przeciwników kiedy bez mrugnięcia wymieniłem Dorothy w zamian za blondyna i pieniądze. To ona była moim priorytetem a swoją robotę wykonam za każdą cenę. Z tą myślą bardzo łatwo było mi zrobić to co musiałem. Kobieta schowała twarz w moim torsie, który wrócił do normalności. Co jak co, ale ciągłe posiadanie zbroi której nie można się pozbyć na zawołanie jest uciążliwe. Tym razem jednak mój stoicki spokój doprowadził do chociaż jednej dobrej rzeczy. Kiedy w końcu doszliśmy do czarnego Vana, jedyne co było widać to kilka trupów. Z rozmowy wynikało, że jeden z ochroniarzy był wtyka, czego znów się spodziewałem. Czekałem aż kiedyś ktoś w końcu posłucha jak mówię że coś jest nie tak. 

Od Kaia CD Harveya

     Luther był osobą nieprzewidywalną, wyznającą własne zasady. Ciężko było go przekonać do zmiany zdania. Czasami zdarzało się, że działał na własną rękę, kiedy tak naprawdę nie powinien tego robić. Jednak w tym przypadku, to było najlepsze rozwiązanie. Mężczyzna idealnie działał, gdy nie miał większego planu działania. Pomijając fakt, że zwykle nie trzymał się tego, co ktoś mu zalecił. Woli robić po swojemu, a Kaiowi to przeszkadzało. Tym razem było inaczej. Ustalił z nim tylko jedno, czyli hasło odwoławcze, gdy zakończą swoje zlecenie. Właściwie, to wymyślili dźwięk w postaci długiego gwizdania. To oznaczało, że się wycofują i jest po wszystkim. Przetłumaczenie tego czarnowłosemu, aby faktycznie się posłuchał, no zajęło to młodszemu całą drogę na miejsce spotkania. Czy było to męczące? Owszem, gdyż ciągle słyszał, że on da radę pokonać tamtego typa, że nie ma mowy o porażce, że... dużo rzeczy wymieniać. Zmienił zdanie, jak Kai zaproponował, że kupi mu nową konsolę. Co prawda Luther sam mógłby to zrobić, ale zwykle miał wymówkę, aby tego nie robić. Zadziałało? Zadziałało. 

Od Harveya CD Kaia

 Po krótkiej wymianie zdań dało się ustalić że ochrona działa również pod zleceniem mojego pracodawcy, co nieco mnie zdziwiło. Nie przypominałem sobie żebym widział kogokolwiek stąd, choć oni zdawali się znać mnie. 
Odsunąłem się od rozmówcy, po czym złapałem za ramię Liama chcąc odciągnąć go na bok.
- Tak między nami, nie wiem czy im ufać więc nie mów za dużo szczegółów jeśli chodzi o akcję.- Powiedziałem jak najciszej się dało, na co chłopak przytaknął bez zbędnych pytań. Na ogół moi współpracownicy nie zmieniali się za często. Większość z nich jest w tym fachu po kilka, lub kilkanaście lat, więc łatwiej jest nam zaufać sobie nawzajem. Jak przychodzi ktoś nowy, musi pokazać że na to zaufanie zasługuje. Chyba wszyscy mają niesmak po tym, jak kilka razy odkryliśmy że koledzy z którymi spędzaliśmy godziny na rozmowach i śmiesznych historiach w porach na lunch okazywali się być szpiegami planującymi sabotaż na naszych klientach. Wbrew pozorom, oprócz zwykłych prac jak ochrona imprez, mamy dużo zleceń na osoby bogate lub po prostu ważne dla społeczeństwa. Dlatego widok tylu nowych twarzy o których nie miałem pojęcia zasiał we mnie ziarno niepewności. Normalnie dostałbym informację o każdej zmianie i tak dalej, jednak nie tym razem. 

maja 07, 2024

Od Kaia CD Yassina

     Czasami życie bywa bardzo niesprawiedliwe. Odbiera życie tym, którym nie powinno. Kradnie cierpliwość tych, którzy uważają się za bogów zesłanych na Ianiferię, trzymających pieczę nad losem obywateli nacji. Wydawać się może, że Lucius traktuje każdego, jak najzwyklejszego robaka, taki wypełzający z ziemi, gdy nie jest przez nikogo potrzebny. Tak traktował wszystkich nieznajomych. No a teraz jeszcze mafię portową. To nie tak, że uważał ich kiedykolwiek za równych sobie. Może i lubił Hogana, gdyż niejednokrotnie przegrywał z nim w pokera,  więc wiele zdobyczy wisi na ścianie w biurze dialida. Raz zdarzyło się, że głowa Scars przegrała własne oko, ale Lucius nie byłby sobą, gdyby coś takiego przyjął ot tak. Nawet jeśli był to zakład. Darował mu to, lecz niech nikt nie myśli, że mężczyzna zrobił to bezinteresownie. Ba, to byłoby za piękne. Zamiast jego gałki ocznej, zapragnął głowy jednego z jego ludzi. Było to dla niego bardziej opłacalne niż jakieś tam oko. Czy poszedł na to? Oczywiście, że protestował, ale miał na to czas. Ów dług do dzisiaj nie został spłacony, a minęło dobre parę miesięcy. Lucius miał dużo cierpliwości do swojego kompana, więc nie naciskał, zawsze mógł to wykorzystać na swoją korzyść lub własnych dzieci.

maja 06, 2024

Od Chelsei CD William'a

     Wujek rodzeństwa Vilanova był człowiekiem zagadką. Nikt nie wiedział, kim tak naprawdę był. Chelsea niewiele pamiętała, szczególnie że mężczyzna rzadko pojawiał się na rodzinnych spotkaniach. Choć drzwi zawsze były dla niego otwarte — bardzo rzadko korzystał z zaproszenia. Niektórzy w rodzinie określali go mianem samotnika. Jednak jak już zostało zaznaczone, Chelsea i Dylan niewiele pamiętali z tamtych lat. Szczególnie że trauma odcisnęła piętno na ich wspomnieniach, których próbowali się pozbyć. Dlatego też ani jedno, ani drugie, nie wiedziało dokładnie, kogo szukają. Czy był nenginem? A może stał się androidem? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. 

Od Hamzy CD Iliyana

Hamza wiedział, że Riza nie obrazi się gdy dowie się komu Hamza pożyczył jego ubrania. Bez pytania. Jakaś część samego mężczyzny czuła się niekomfortowo na myśl o tym, że rozporządza własnością swoich kompanów bez konsultacji z nimi, traktując ich bardziej jak podwładnych niż towarzyszy. Przyjaciół. Choć relacje w ich niedużej grupie bywały burzliwe, na dłuższą metę dogadywali się na tyle dobrze by unikać konfliktów, operując na prostym założeniu że wszyscy są równi i nawet Hamza, jako niepisany lider, nie doprasza się o więcej, o lepiej, o podział na ważnych i ważniejszych. Uparty głosik z tyłu jego głowy szeptał mu na ucho, gdy prowadził Iliyana schodami na piętro domu w którym wszyscy mieszkali, że powinien był spytać. Powinien był upewnić się, że Rizie na pewno nie będzie przeszkadzać otwarcie garderoby przed nie tylko kompletnie obcą osobą, ale i członkiem rodziny z którą wszyscy jak jeden mąż mieli, mówiąc delikatnie, na pieńku. Rizie, ze wszystkich osób, temu z nich, który w życiu miał najmniej dla siebie, a i tak zawsze jako pierwszy wyciągał ku wszystkim pomocną dłoń, idąc przez życie z tą swoją niedorzecznie altruistyczną duszą na ramieniu.Zacisnął szczękę, tłumiąc w sobie zarówno rodzące się powoli wyrzuty sumienia, jak i chęć rzucenia okiem przez ramię na młodzieńca idącego krok w krok za nim, gdy korytarzem zmierzali ku sypialni Allermana. Riza zrozumie. Hamza wyśle mu wiadomość i Riza zrozumie. Riza zawsze rozumiał.

maja 05, 2024

Od Kane CD Dietricha

 - Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - rzekłam, po czym przejechałam palcami po jego udzie.
On jednak nie odpowiedział, rozmowa w tym momencie nie była potrzebna. W pewnym momencie zaczęłam się nudzić, więc wstałam, podtrzymując się o jego ciało. Uniosłam jego podbródek, tylko po to, by się uśmiechnąć i zniknąć na jego oczach w cieniu.
- Jeszcze zatęsknisz. - takie słowa pozostawiłam po sobie.

maja 04, 2024

Od Friedericka CD Morgany

Niestety ku mojemu niezadowoleniu kobieta po wszystkim nadal nie zapięła pasów. Nie nalegałem, choć jechałem niezbyt szczęśliwy. Ale trzeba było zrobić co do mnie należało, Odbębnić robotę, zgarnąć kasę za moją działkę od poplecznika i zawinąć się do domu, a raczej dalej w świat. Wymiana po dotarciu na miejsce poszła dosyć szybko, aż nazbyt sprawnie. Jedyne co mnie irytowało to pukawka wycelowana prosto we mnie przez cały czas, mimo że ja swoją broń schowałem.

Od Yassina CD Kaia

Fulwia półleżała na szezlongu w pozycji, która, bardziej niż damie, pasowała znudzonej bogini. Hazan bawiła się pierścionkami. Yasmina dłubała w nosie. Juan opierał się plecami o ścianę w taki sposób, jakby chciał się z nią zlać. Yassin chodził po pokoju wte i wewte. Minę miał grobową, ręce splecione za plecami, kapelusz z szerokim rondem kładł na jego oczy cień. Wyglądał jak generał na musztrze. 

— Po was trzech mogłem spodziewać się wszystkiego. — Nie zaszczycił spojrzeniem żadnej z kobiet. Zatrzymał się przed Juanem. Mężczyźni zmierzyli się wzrokiem. Yassin był w pozycji siły, górował nad okrętowym kucharzem wzrostem, paskudnym charakterem i miejscem w mafijnej hierarchii. — Ale ty?

— Masz prawo do niezadowolenia — powiedział Juan spokojnie, prawie łagodnie, pół tonu ciszej niż Yassin, jakby bardzo nie chciał, żeby kłótnia eskalowała. Mimo to nie wyglądał, jakby się korzył. Nie zgarbił się, nie opuścił powiek, ba, lekko zadarł brodę. — I zasługujesz na wyjaśnienia. Które, oczywiście, zaraz ode mnie otrzymasz.