marca 08, 2024

Od Kaia CD Harveya

     Każdy dzień jest podobny do poprzedniego i kolejnego. Wydawać się może, że każdy wpada w swoją rutynę, ciężko ją czasami przerwać. A nim można się zorientować, cały ten proces trwa już jakiś czas. W sidła tej nieszczęsnej rutyny wpadł różowowłosy dialid. Od jakiegoś czasu Kai robił wiecznie to samo, czyli przyjmował zlecenia od swojego ojca, nie mając za bardzo większego wyboru niż wyrażenie zgody. Jego nieszczęsnym partnerem był rodzony brat, a jak wszyscy wiedzą, rodzeństwo lubi sobie wzajemnie rzucać kłody pod nogi, szczególnie kiedy mowa o przejęciu posady ojca. Choć sam założyciel mafii Angels nie ma zamiaru tak szybko udać się do grobu, więc są nikłe szanse, aby któryś z jego synów przejął całe przedsięwzięcie, to jednak i tak próbują zabłysnąć w jego oczach. Próbują to zbyt ogólne określenie, ponieważ to Luther jest głównym zainteresowanym. Kai dość sceptycznie do tego podchodzi. Coraz bardziej nie podoba mu się to, że ciągle musi mieć za swojego towarzysza własnego brata. Ostatnio spędza więcej czasu z nim niż we własnym domu. Jest to dość uciążliwe, ale cóż można począć? Zleceń przybywa, opłat ubywa, a głów do ścięcia coraz więcej. Nie każdy ma czas na załatwianie tej brudnej roboty, ale zamiast się rozdzielić, to ojciec przydzielił ich do jednego zespołu. Współpraca jest ważna, to nie tak, że Kai to kwestionuje, nie o to tutaj chodzi. Bardziej przeszkadza mu to, że nie może wybrać sobie kogoś innego, z kim lepiej by się dogadał. 

   O dziwo, dzisiaj udało mu się wrócić do własnego łóżka... do swojej ukochanej, która ciągle go wyczekiwała, ale jakoś nieszczególnie zauważyła jego powrót. Dlaczego? Cóż, Luther bywał upierdliwy, więc dołączył się do swojego brata i również trafił do jego mieszkania. Czarnowłosy dialid niemalże od razu obskoczył niebieskowłosą piękność, zachwycając się nią, jakby był na jakiejś wystawie. Kai prychnął niezadowolony, udając, że niezbyt go to obchodzi. Chociaż wewnętrznie czuł się źle, gdyż nie bywał zazdrosny. W końcu Thaola i Luther znają się znacznie dłużej. Kobieta wielokrotnie go zapewniała, że nie ma co się martwić własnym bratem, ale Kai miał własne zdanie i zmieniać go nie chciał. Ciężko westchnął, słysząc, jak dwójka głośno się śmiała podczas rozmowy. Długo się nie widzieli, gdyż para miała kota, na którego Lu miał uczulenie, więc rzadko kiedy wpadał w odwiedziny, a jak już przyjeżdżał [albo doczepiał się], to ciężko go wyrzucić. Dni upływały, tym razem w czterech ścianach mieszkania Kaia i Thaoli. W towarzystwie starszego brata mężczyzny, cała trójka dość dobrze spędzała ten czas, o dziwo. Momentami różowowłosy znikał bez słowa, używając swoich mocy, aby odpocząć od słuchania rozmów dwójki. Dzięki temu mógł się wyciszyć, jednocześnie zastanawiając się, jakie kolejne zlecenie wpadnie do ich rąk. To nie tak, że on nie lubił swojej pracy, o ile to tak można nazwać. Od lat w tym siedział, miał ręce uwalone krwią niewinnych osób. Tak, zdarzało się, że musiał zabić kogoś niepowiązanego z tym całym szambem. Nie mógł odmówić, bo sam straciłby głowę, nawet jeśli jest synem założyciela. Przysięga to przysięga. Jeśli teraz przestałby dla nich pracować, to nie wiedziałby, gdzie ma się podziać. Jak miałoby wyglądać jego życie? Nagle miałby zmienić wszystko o 180 stopni? Udawać, że tamte śmierci nigdy nie miały miejsca? On tak nie potrafił, miał jeszcze trochę duszy. Nie odejdzie od tego, bo nie będzie chciał ani nie będzie wiedział jak. Poradziłby sobie doskonale, ale nie odnajdzie się wśród ludzi, w tym pędzie. Teraz żyje tak, jak chce, czasami tylko musi się martwić, że ktoś próbuje się go pozbyć. To taka mała, nic nieznacząca drobnostka, bo zawsze gdzieś w okolicy kręcą się jego psy ochronne. Bardziej przejmuje się tym, jak poradzi sobie Thaola bez tego wszystkiego i jak wyglądałoby jej życie, gdyby się z nim nie związała. Zapewne byłoby znacznie spokojniejsze, niż jest teraz. W końcu wyjście do sklepu bez żadnej ochrony jest idealną okazją do zabicia. A warto mieć na uwadze, że mafia Angels nie jest przez wszystkich respektowana. 


*** 

    Sielankowy spokój musiał kiedyś się skończyć, kiedy do rąk Kaia trafiło zlecenie na zabójstwo. Kolejna osoba, która nie wywiązała się ze swojej umowy. Normalna sprawa dla tej dwójki to pozbywanie się szkodników. Miała pieniądze zebrane, ale zbyt późno. Angels nie przebacza. Dlatego zastawili pułapkę. Zabiją ją i jeszcze dostaną zaległy dług. W końcu nie mogą puścić jej żywej, tak? Jak mogliby zrobić coś tak głupiego? Nie zastanawiali się za wiele, skoro zostało to zlecone im, to coś tutaj musi być na rzeczy. Dlatego rodzeństwo podzieliło się zadaniami. Kai zabrał się za sprawdzenie kobiety od a do z, sprawdzając wszystkie dostępne informacje w sieci. Oczywiście musiał skorzystać także z mniej oficjalnych, zlecając małe szpiegostwo ów zadłużonej jednostki. Nie musiał wiele czekać, wszędzie są uszy i oczy mafii. W ciągu niespełna kilku godzin dowiedział się, że ich dawna klientka postanowiła sięgnąć po środek w postaci ochrony. Jakże to rozbawiło dialida, który i tak wiedział, że to jej nic nie pomoże. Nie mieli jednak zamiaru zabierać się za atak bezpośredni. Musiał porozmawiać z Lutherem, który badał teren, na którym ostatnio było zlecone zabójstwo z jej strony. Oni nie oceniali tego, dlaczego ktoś zleca zabójstwo na swoich bliskich. Mieli to głęboko w poważaniu, gdyż dla nich liczył się czas i pieniądz. W tym świecie to jest najważniejsze. Jednak gdzieś z tyłu głowy mężczyzna przypomniał sobie, iż zdarzało im się z tą kobietą dobrze handlować, wszelkiego rodzaju używki czy inne szemrane interesy, a pieniądze zawsze docierały na czas. Tylko nie tym razem. Cóż, nie obchodziło ich to, co ją gryzło, co się wydarzyło. Jeśli byłoby to coś większego, jak wypadek, próba zabójstwa jej przez osoby trzecie, wtedy by przymknęli na to oko, ale tak nie było. Najzwyczajniej w świecie nie zapłaciła, więc musiała przyjąć upomnienie. Może nie ze strony rodzeństwa, bo najpewniej nie przeżyłaby męczarni wyrządzonych przez dwójkę istnych szatanów. Chociaż z pozoru wyglądali na normalnych, to jednak warto pamiętać, że to synowie Luciusa, psychopaty, który zabija w zależności od swojego humoru. Skoro nie odpuścił kobiecie, to najwyraźniej ostatnie zabójstwo musiało dotyczyć kogoś z wyższej półki, z kim ktoś musiał się namęczyć. A jak można się domyślić, co w rodzinie, to nie zginie, w ich żyłach płynie rządza rozlewu krwi. Choć Kai jest bardziej normalny w porównaniu do Luthera. To właśnie Lu jest wręcz psychopatą, który wdał się w ojca, natomiast różowowłosy jest spokojniejszy i bardziej przypomina rodzicielkę z opowieści innych. Jednak już wpadnie w szał, to nie ma dla niego ratunku, staje się taki sam, jak jego ojciec i brat. 
    Cała akcja miała zostać przeprowadzona niedaleko miejsca zabójstwa męża tamtej kobiety. Chcieli mieć wszystko w jednym kręgu i jak najmniej ciekawskich spojrzeń. Teoretycznie w Thayarze mnóstwo jest takich miejsc, lecz jest tam dość spokojnie. Basmara byłaby wręcz idealnym miejscem, lecz Korpus Zwiadowczy może pokrzyżować ich plany, więc lepiej trzymać się od nich daleko. Natomiast Kaloa idealnie mogłaby się nadawać do tego wszystkiego, w końcu to tam wiele się dzieje, więc wieczorem mało kto wychyla nos z mieszkania, aby zobaczyć, co się dzieje. Z mafią Huckleberry mają dość dobre stosunki, dopóki wszystko jest na czas, wiadomo. A patrząc na to, że w jednym z lasów niedaleko Kaloi doszło do tego "nieszczęsnego wypadku", który rzecz jasna został upozorowany, by policja za wiele nie węszyła, to trzeba korzystać. Dlatego po dogadaniu wszelkich szczegółów, razem z Thaolą, która uwielbiała dopinać wszystko na ostatni guzik, zabójcy mieli plan działania. Wysłali adres, gdzie dokładnie ma się stawić dłużniczka:
"Jutro o 20, las Kaloi od strony wschodniej, z której widać doskonale most łączący miasto. Masz być sama." - tak dokładnie wyglądał sms. Rzecz jasna wiedzieli, że ta nie pojawi się tam sama, jak palec. Nikt normalny tak nie zrobi, a skoro miała ochronę, to na pewno jeden z nich będzie się kręcić, pilnując kobiety. 
    Czasu mieli dużo, ale zabójcy postanowili nie marnować ani chwili i wrócili do głównej bazy Angels, aby zabrać potrzebne rzeczy. Nie chcieli tego zostawiać na potem, bo mogą czegoś zapomnieć, a tak - będą przygotowani. 
- Myślisz, że chociaż ładna jest? - spytał Luther, sprawdzając jeden z pistoletów, robiąc skwaszoną minę. - Znowu zardzewiał. Ile razy można powtarzać, że trzeba o to dbać. 
- Nie oczekuj za wiele po niektórych. A co do kobiety, to przecież wiesz. - westchnął Kai, zabierając jeden z noży, aby sprawdzić jego stan. 
- Chciałbym rozerwać jej piękną buźkę. Wbić palce w oczy i z całej siły zacząć przeciągać po jej twarzy, sprawiając mnóstwo bólu... rozlać krew... i słyszeć jej agonię wołającą o pomoc. - mężczyzna rozmarzył się, kiedy tak o tym mówił, co młodszego już niezbyt ruszało. Był przyzwyczajony do tego, że jego brat był istnym psychopatą, który lubił męczyć swoje ofiary. - A potem jeszcze rozerwałbym jej mordę na pół, żeby przestała się drzeć. - na to Kai parsknął, niemalże od razu odchrząkując. Tak, Luther bywał takim człowiekiem, co potrafi doprowadzić do rozbawienia. Chociaż takie rzeczy nie powinny bawić, w końcu to ludzka tragedia. - Jutro sprawię, że te pieprzone kundle z ochrony zrozumieją, że do niczego się nie nadają. Rozumiesz? - przystawił pistolet do głowy młodszego, na co ten tylko westchnął, używając swojej mocy, aby znaleźć się za Lutherem, przykładając mu ostrze do szyi.
- Jeśli tego nie spierdolisz, to zrozumiem, ale jak wszystko pójdzie z dymem, to osobiście Cię zajebie. - wyszeptał do ucha swojego brata, po czym szybko przeniósł się na korytarz z użyciem swoich mocy, co nie było złym ruchem, gdyż Luther zaczął strzelać.
- Musicie tak hałasować? - kobiecy głos dobiegł do uszu Kaia, który spojrzał w kierunku Leory. Kobieta wyglądała na zaspaną, zapewne obudził ją dźwięk wystrzału. - Jest późno, niektórzy próbują spać, wiecie? - mruknęła, otwierając drzwi do pomieszczenia, gdzie znajdował się drugi syn głowy mafii. - Jeszcze raz strzelisz, to wypierdolę Cię za okno. 
    Czy podziałała jej groźba? Oczywiście, że tak. Czarnowłosy spokorniał, przepraszając głowę dywizji za zakłócenie jej spokoju. To również rozbawiło Kaia, który z trudem powstrzymywał się, aby nie wybuchnąć śmiechem. Ah, piękne chwile. Jednak nie czas na taką zabawę, mieli ważne zadanie do wykonania, czyli odpoczynek. Dlatego wrócili do rodzinnego domu Firebane, gdzie każdy udał się do swojej sypialni. No i pozostało czekać na jutro, aby zająć się sprawą, która wzbogaci mafię o kolejną torbę pieniędzy, a jednocześnie pozbędą się osoby nieumiejącej się wywiązać z umowy.
    Jak można było się domyślić, Kai tej nocy praktycznie nie spał, pomijając fakt, że zapomniał zabrać ze sobą tabletek, które pomagają mu w zasypianiu... to jeszcze rozmyślał o tym, co może pójść nie tak. Chociaż są najlepszymi zabójcami w Angels, to coś go tknęło, aby sprawdził ochronę, która miała być zabezpieczeniem dla tamtej kobiety. Miał dokładne imię i nazwisko osoby, która będzie pełniła główną ochronę. Niejaki Harvey Collins. Niezbyt interesująca persona na pierwszy rzut oka. Jednak im bardziej zagłębiał się w informacje, które zdobył... cóż, mogą mieć niemały problem. Dlatego ich plan działania musiał się nieco zmienić. Nie mogą tak zwyczajnie rzucić się na ofiarę, zabić ją i zniknąć. Muszą jego odsunąć na bok, tak aby była prosta linia do kobiety. Patrząc na to, iż jest to doświadczony ochroniarz, wie jak działać i wiele razy krzyżował plany innym zabójcom, to może to być problematyczne. Tak łatwo go nie zabiją, ale jeśli będzie dwóch ochroniarzy, a trzeba też przyjąć taki plan, to jest szansa, że będzie musiał kogoś poświęcić na rzecz tej drugiej osoby. Klient raczej jest ważniejszy niż kolega z pracy, prawda? W pierwszej kolejności taki jest pogląd na sytuację, lecz jeśli tym drugim ochroniarzem będzie syn właściciela firmy, a właśnie nim będzie, to tutaj powstanie dylemat, a każda sekunda zawahania się ze strony Harveya będzie dla nich korzyścią. Pytanie tylko brzmi, jak on się wtedy zachowa, czy poświęci syna swojego szefa, czy jednak klientkę i naruszy dobre imię firmy. Zakładając, że będzie chciał ją chronić, to będą mogli wykorzystać szansę i zabrać drugiego mężczyznę gdzieś dalej... nie będą mu robić krzywdy, przynajmniej nie od razu. A jeśli Luther odpowiednio nawiąże kontakt wzrokowy z Harveyem, to pozbędzie się go kilka metrów dalej, co będzie na plus i idealną drogę do zabójstwa ich klientki. Jednak jeśli nie uda się nawiązać kontaktu wzrokowego, to będą musieli improwizować, co robią praktycznie cały czas, ale to dlatego, że większość takich ochroniarzy nie potrafi nimi być. Najzwyczajniej w świecie uciekają albo sami się zabijają, aby uniknąć tortur. Nie wiedział, jaki charakter ma ten konkretny ochroniarz, a jeśli ciężko w sieci znaleźć informacje o jego poprzednim fachu, to trzeba zakładać, że mają twardy orzech do zgryzienia. Jutro się przekonają, jak bardzo będzie męczące to zlecenie i czy w ogóle uda im się je doprowadzić do końca. 

Harvey? 

2039 słów = 204 pkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz