maja 08, 2024

Od Kaia CD Harveya

     Używanie kłamstw, aby wydobyć z kogoś informacje, było dla dialida czymś obrzydliwym. Nie lubił się posuwać do okłamywania drugiej osoby, żeby mieć z tego jakąś korzyść. Kawałki skóry Liama trafiły już do kilku zwierząt, to była prawda. Teraz Luther został sam z zakładnikiem, więc Kai nie miał gwarancji, że jak wróci, to nic mężczyźnie nie będzie. Brat różowowłosego jest znacznie bardziej walnięty, karmi się strachem innych, napędza go to do dalszego działania. Miał nadzieję, że nie zmieli Liama do słoika. I dosłownie, i w przenośni. Jednak słowa Harveya ruszyły skamieniałym sercem. Fakt, Thaola mogłaby już dawno od niego uciec. Nie powinien brać tego do siebie. Ona o wszystkim wiedziała, a jednak... potrząsnął głową, spoglądając w kierunku mężczyzny. Zdecydowanie był cięższy niż przypuszczał. Jego reakcje były znikome, kamienna twarz, chłód i ogromna niechęć, to najbardziej od niego biło. Irytujące, bo nie dało się odczytać go w żaden sposób. Tak, frustrowało to młodego dialida.

- Jak chcesz ją poznać, to wystarczy ruszyć się dalej, a nie sterczeć w miejscu. Ściany mają uszy. - stwierdził, spoglądając przez swoje ramię. Widział Locka ze swoim towarzystwem. Nie lubił czegoś takiego, ale co mógł poradzić? Gdzie nie pójdą, to i tak będą obserwowani przez wszystkich. 
    Harvey ciężko westchnął, dość niechętnie zgadzając się, aby pójść gdzieindziej. Nie zaproponował swojego domu, byłoby to głupotą. Narażenie się na wroga. Zło nigdy nie śpi, tak? Dlatego wybrali najbardziej pustą kawiarnię, w której praktycznie nic się nie działo. Pracownicy spoglądali w kierunku dwójki, ale nie proponowali niczego. Zachowywali wobec nich dystans.
- To powiesz, czy mam się dopraszać? - zapytał, wygodniej siadając na kanapie.
- Cóż, Liam może zostać puszczony żywy, ale w zamian musisz przekonać babę, aby oddała dziecko. Jeśli spała z tym, o którym myślę, to prawdopodobnie ciąża ją zabije, jeżeli nie spożyje krwi. Dla tak słabej rasy, doniesienie ciąży z dialidem... jest bardzo ryzykowne. - oznajmił Kai, a to, co powiedział, najwyraźniej zainteresowało jego towarzysza. - Ona dalej ćpa, co jest ogromną głupotą, ale ludzie do mądrych nie należą. Jednak tak jak powiedziałem, przekonasz ją, to Liama puścimy wolno, bez większych szkód na ciele, przynajmniej postaram się tego dopilnować.
- Czemu mam Ci niby pomagać?
- Wolisz, aby ćpunka, niezrównoważona psychicznie zabiła własne dziecko? - odpowiedział pytaniem na pytanie. To spowodowało, że czarnowłosy zamilkł. - Tak, zleciła nam zabicie własnego partnera, męża, czy kij wie, kto to dla niej był. Jednak sama zabiła poprzednie dziecko. Miała syna, dwuletniego. Przesadziła z towarem i wyrzuciła go przez okno. Może i siedzę w mafii całe swoje życie, zabijam tych, którzy nie dotrzymują obietnic, ale przed zawarciem umowy sprawdzamy potencjalnego klienta pod każdym możliwym kątem. Nie chcemy wdepnąć w większe bagno. - kończąc zdanie, spotkał się z pustym spojrzeniem ze strony Harveya. Nie wyglądał na przekonanego.
- Nadal nie wiem, po co mam współpracować z mafią. Nie mam gwarancji, że Liam wróci cały i zdrowy. Czy ta klientka mnie obchodzi? Nie. Jej dziecko tym bardziej. - słowa czarnowłosego były suche i nieprzyjemne, ale Kai doskonale go rozumiał. Po co miałby ufać mafii? 
    Ciężko westchnął, podnosząc palec do góry, co sygnalizowało "daj mi chwilę". Zniknął z kawiarni, ponieważ przeniósł się do biura swojego ojca. Na stole leżała teczka z imieniem klientki, która nie spłaciła długu na czas. To w tej teczce były wszystkie informacje. Nawet te, które ciężko znaleźć w sieci. Wrócił z przedmiotem, o dziwo - Harvey dalej siedział. Zaskoczony tym, ale jednocześnie usatysfakcjonowany. Położył teczkę na stoliku. Mężczyzna nie sięgnął po nią od razu, dopiero po dłuższej chwili zdecydował się sprawdzić jej zawartość. Zmarszczył brwi, kiedy przekładał kartkę za kartką. Tak, kobieta zmieniła swoje dane, aby nie móc jej znaleźć. Jednak nie ucieknie nigdy od Angels, którzy są na wszystko przygotowani. Obserwowali ją długi czas, jak tylko kupiła pierwszy towar po wcześniejszych negocjacjach z jednym z dilerów. Jego towarzysz odłożył papiery, przenosząc spojrzenie na Kaia. Wyglądał na bardziej przekonanego niż wcześniej, ale wciąż mu nie ufał. Łatwo było się tego domyślić. Nie miał mu tego za złe, jednak dialid pokładał w nim nadzieję. Nie chciał źle dla tego nienarodzonego dziecka. Może mafia nie jest dobrym miejscem, ale czy ktoś powiedział, że faktycznie ono trafi do nich? Mieli pod swoimi skrzydłami wiele placówek, które powstały dzięki ich funduszom i dofinansowaniom. Lucius się tym nie zajmował tylko Kai i Theola. Kobieta miała ogromne serce, więc Firebane nie byłby sobą, gdyby nie chciał jej bardziej uszczęśliwić. Dlatego nawet jeśli trafi dzieciak w ich ręce, to zaopiekują się nim, a nie wychowają od razu na mordercę. Nie potrzebują póki co nowych pracowników, szczególnie tak młodych.
- Przemyślę Twoją propozycję. - oznajmił, podnosząc się ze swojego miejsca. Zamknął teczkę i wziął ją pod pachę. - To sobie zostawię, chce to zweryfikować. Sam. - dopowiedział, a ostatnie słowo wręcz podkreślił, na co dialid jedynie przytaknął głową.
- Kiedy dasz mi odpowiedź?
- Za dwa dni. Też tutaj się spotkamy o dwunastej. A jeśli chodzi o dzieciaka. Co z nim zrobicie, jakbym ją przekonał? - zapytał. - Ciekawość. - dopowiedział.
- Oddamy do domu dziecka albo poszukamy mu dobrej rodziny zastępczej. Mamy od tego ludzi, którzy sprawdzają takie osoby. - odparł Kai, spoglądając na czarnowłosego. 
    Mężczyzna przytaknął głową, a następnie opuścił kawiarnię, zostawiając Kaia samego. No nic, za dwa dni dostanie odpowiedź. Miał nadzieję, że będzie ona pozytywna. Nie musiał się go pozbywać, może mu się przydać, prawda? Każda okazja jest dobra do zdobycia sprzymierzeńca. Szczególnie przebiegłego, który potrafi postawić misję ponad kompanów. Takich osób im potrzeba w Angels. Jednak to nie Kai zajmuje się rekrutacją, zresztą, nawet jeśli miałby go polecić, to by tego nie zrobił. Nie chciał tracić dobrego kompana do misji. Potrząsnął głową, a następnie sam opuścił lokal, wracając do swojego rodzinnego domu. 

***

    Kiedy wrócił do domu niemalże od razu został złapany przez Luthera, który pytał go dosłownie o wszystko. Poinformował starszego brata o tym, jak przebiegła rozmowa z ochroniarzem. Czy był z tego powodu usatysfakcjonowany? Nie. Nalegał na zmianę warunków, gdyż nosiło go, aby rozerwać Liama. Niemalże od razu spiorunował Lu spojrzeniem, na co ten przewrócił oczami i zamknął się w swoim pokoju. Kai natomiast udał się do zakładnika, aby sprawdzić jego stan. Thaola akurat z nim rozmawiała i opatrywała mu rany. Zauważając, że przyszedł jej partner, podniosła się i wyszła z pomieszczenia, klepiąc dialida w brzuch, na co zareagował prychnięciem. Typowo. Podszedł bliżej mężczyzny, który widocznie był przerażony jego obecnością. 
- Harvey mnie uratuje. - stwierdził, był bardziej niż pewny swoich słów. - Na pewno już coś wymyślił. Niedługo się zjawi. Wiem to! 
    Przewrócił oczami na jego słowa, aby następnie uwolnić mężczyznę z maszyny, do której był przywiązany. Spoglądał na niego zdziwiony i przerażony, nie wiedział, co miał zrobić, więc stał przerażony w miejscu. 
- Dzisiaj śpisz w piwnicy. Pewnie wszystko jest przygotowane. - oznajmił, wyprowadzając go z pomieszczenia, aby zaprowadzić do innego, gdzie było łóżko i przygotowane jedzenie. Ba, była nawet toaleta. Trochę taka cela, ale lepsze to niż przebywanie na tamtej maszynie. - Umyj się nim zmienię zdanie. - powiedział, rzucając w niego ręcznikiem. 
    Zamknął Liama, ponownie zostawiając go samego sobie, ale w bardziej cywilizowanych warunkach. O ile można to tak nazwać. Jednak, ważne, aby nic mu się nie stało. Najdziwniejsze było to, że nikt z biura się nie odzywał, co było podejrzane. Najprawdopodobniej Liam został spisany na straty przez własnego ojca. Czy było mu go żal? Nie. Najwyraźniej nie był wystarczająco ważny, aby jego własny szef i ojciec w jednym postanowił go ratować. Do najsilniejszych i mądrzejszych nie należał, ale raczej każdy zasługuje na to, aby mieć kogoś, komu na nim zależy. No nic, nie jego zmartwienie.  

***

    Minęły dwa dni od spotkania z Harveyem, więc nadchodził czas, aby znowu się spotkać. Oczywiście, przez te dwa dni Kai pilnował, aby Luther nie wyrządził większej krzywdy ich zakładnikowi. Dlatego poprosił swoją partnerkę, aby zabrała Lu ze sobą. Miała dzisiaj jechać do rodzinnego domu, więc potrzeba, aby ktoś pilnował jego starszego brata. Nie chciał, aby przez to Harvey zmienił zdanie. W końcu to Kai by nie dotrzymał słowa. Udał się na miejsce spotkania, idealnie docierając pięć minut przed mężczyzną. Zamówił sobie herbatę, a następnie zajął miejsce, spoglądając na osoby, które również tutaj siedziały. Nikogo nie kojarzył, więc jego czujność była wzmożona. Nim otrzymał zamówienie, do lokalu wszedł ten, na którego czekał. I co? Powiedział, że idą gdzieindziej, więc Kai nie zdąży nawet wypić zamówienia, na które czekał. Westchnął niezadowolony, ale cóż miał poradzić. 
- Coś Ci przeszkadza? - usłyszał od czarnowłosego, z którym wyszedł z lokalu.
- Zamówiłem herbatę. 
- I? 
- Zapłaciłem za nią.
- No i? 
- Nie wypiłem jej, bo ktoś się śpieszył, żeby wyjść. - prychnął zirytowany, co spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem ze strony czarnowłosego. 
- Innym razem. Musimy przedyskutować temat Dorothy. - oznajmił jego towarzysz, na co Kai jedynie przytaknął głową. - No i mam nadzieję, że Liam jest żywy. To podstawa. 
- Ma się dobrze, nie musisz się martwić. - skwitował dialid, na co tamten przytaknął, mamrocząc coś pod nosem. 
- Powiedz mi, skąd macie informacje o tym, że wyrzuciła dziecko przez okno? Nic takiego nie mogłem znaleźć. Zero informacji. Podejrzana sprawa, nie sądzisz? - zapytał, przystając na chwilę, aby nawiązać kontakt wzrokowy z Kaiem. 
- Policja zamiotła sprawę pod dywan i nie ujawnili tych informacji. Pewne kontakty pozwoliły nam do tego dotrzeć nim spalili wszystkie akta z tej sprawy. - odparł, wzruszając cierpko ramionami. - Prawdopodobnie miała wtyki... albo dużo zapłaciła. Cholera ją wie. Tego się niestety nie dowiedzieliśmy, bo poprzedni komendant zmarł chwilę po tym, jak to się wydarzyło. Dużo podejrzanych i niewyjaśnionych spraw. - dopowiedział różowowłosy. - Podejmiesz się tej współpracy, czy będziesz zadawać milion innych pytań? Przypomnę, że zegar Liama tyka. 

Harvey? c: 

1536 słów = 154 pkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz