maja 08, 2024

Od Kaia CD Harveya

     Poruszanie tematu rodziny było dla Kaia bardzo niekomfortowe. Chociażby ze względu na to, że był związany z Thaolą. Jego brat czy ojciec niezbyt go martwili. Oni zdecydowanie lepiej sobie poradzą w chwili zagrożenia. Natomiast niebieskowłosa... z nią może być znacznie ciężej. Kobieta nie lubi się bić, a mowa o samoobronie kończy się jej narzekaniem i chowaniem po kątach. Cała Thaola. Zmusić jej się nie da, więc odpuszcza temat. Ma jakąś ochronę, ale czy da to gwarancję? Sam nie wiedział. Harvey był dość nieprzewidywalny, wiele skrywał. Jego intencje są zagmatwane, więc ciężko go odczytać. Jednak w kwestii tamtej kobiety nie kłamał, tak samo jeśli chodzi o jej ciąże. Może sam za wiele nie wiedział w tym temacie, ale takie podstawy raczej każdy dialid znał. Spoglądał na czarnowłosego z niedowierzaniem i zniesmaczeniem. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Potraktowany przedmiotowo, coś normalnego w tej branży, ale wciąż pozostawiało ten sam gorzki smak na ustach. Ile razy był postawiony w takich sytuacjach? Zdecydowanie za dużo. Powinien się do tego przyzwyczaić, ale bardzo ciężko mu to idzie. Nie lubi być postawiony przed faktem dokonanym. Jednak teraz już nie było odwrotu, dlatego posłuchał się Harveya, nie ukrywając swojego niezadowolenia. 
    Przeglądanie papierów, jakie miał przygotowane jego, powiedzmy, właściciel, było nieprzyziemnie irytujące. Ciągle coś przerzucał, przez co kilkukrotnie Kai dostał kartką w twarz, a Har stwierdził, że to niepotrzebne. Dialid jedynie prychał albo bardziej się denerwował. Kilkukrotnie przeklął pod nosem, kiedy próbował w spokoju wyczytać coś z tego, co dostał. Nie było tu za wielu przydatnych informacji. Większość nie dotyczyła tego, co chcą. Jednak w pewnym momencie Firebane trafił na akta z odwyku. Kobieta przebywała w szpitalu dobre trzy miesiące, gdzie była leczona ze swojego uzależnienia. Najbardziej zadziwiające było to, że rok pokrywał się z tym, w którym wyrzuciła dziecko przez okno. Najprawdopodobniej jej partner musiał ją wysłać tam siłą lub jakimś nakazem sądowym. Niestety, ale nic takiego nie mógł mężczyzna znaleźć. Podał kartkę Harveyowi, który spojrzał na niego. Puste, ale chłodne spojrzenie. Ciekawe dlaczego był taki zdystansowany. Właściwie, to zabawne. Kai miał wrażenie jakby patrzył w lustro, chociaż wiele aspektów ich różniło, tak pod względem zawracania głowy czy bycia obojętnym i chłodnym, byli jak dwie krople wody. Niby różni, a jednak podobni. Mimo wszystko, dialid był ciekawski. Nie lubił poznawać nowych osób, a jednocześnie tego chciał. Był niezgodny sam ze sobą. Teraz byli skazani na siebie wzajemnie, więc będzie miał okazje, aby lepiej go poznać i poszukać słabego punktu. O ile w ogóle taki ma. Ciężko westchnął, wracając do papierów, których było zdecydowanie za dużo. A miał jeszcze zaznaczyć najważniejsze informacje. Najlepiej zaznaczyłby całą kartkę, bo wszystko było ważne. Jakby tak zrobił, to pewnie jego towarzystwo nie byłoby z tego powodu usatysfakcjonowane. 
    Nie wiedział, ile czasu spędzili nad tymi papierami, ale zdecydowanie za długo. Obecnie znajdowali się w, prawdopodobnie, mieszkaniu czarnowłosego. Kai opadł na kanapę, na której siedział jeszcze gospodarz. Mężczyzna obdarował go spojrzeniem, które wskazywało, aby przestał stękać. Firebane miał dość na dzisiaj, literki powoli zlewały mu się w jedną całość. Chciał się czegoś napić, dlatego patrzył się na Harveya przez dobre dziesięć minut, nie odwracając się nawet, gdy ten nawiązał z nim kontakt wzrokowy.
- Gościom proponuje się coś do picia, wiesz? - rzucił, przechylając głowę na bok. Ten jedynie przewrócił oczami, odrywając się od swojego zadania.
- Kawy, herbaty? - spytał, a jego ton głosu wskazywał, że wcale nie chciał robić mu niczego do picia.
- Może być kawa. - odpowiedział Kai, siadając wygodniej na kanapie, a następnie sięgnął po papiery, nad którymi siedział Harvey. - Według tego, to Dorothy siedziała trzy miesiące w szpitalu na odwyku. Wpisane miała, że uzależniona jest od heroiny, ale problem w tym, że ona ćpa wszystko. Jeśli zaczęła ćpać przed narodzeniem pierwszego dziecka, to idąc tym tokiem, można stwierdzić, że narkotyki wyczyściły jej mózg do zera i nic nie pamięta. Nie pamiętam tego jej partnera, czy był kimś ważnym, czy jakimś szarym człowiekiem. - westchnął dialid, odchylając głowę do tyłu, spoglądając w sufit.
- Był żołnierzem. Znęcał się nad nią. - oznajmił Harvey, kładąc kawę na stoliku, tuż przed Kaiem, który mu podziękował. - Przynajmniej tak twierdzi. Nie mieli założonej karty, mężczyzna był podobno bardzo uzdolniony i wielbiony przez ludzi dookoła. Dużo pomagał ofiarom wojny między Thayarem a Vedovanią. Jeśli wiedział, że ona ćpa, to mógł sam ją zamknąć.
- Tylko coś mi tutaj nie pasuje. - stwierdził Firebane, wstał z kanapy, a następnie zaczął krążyć po salonie. - O nim są papiery. Są informacje. Tylko znowu, nie ma nic o dziecku, że miał syna. Nie idzie nic znaleźć o dzieciaku, ani w sieci, ani nigdzie. Jedynie akta ze szpitala i jej karta zdrowia. Z tego jasno wynika, że urodziła. Nie da się tego ukryć, nie wymazali tego, więc dlaczego? Może... to nie było jego dziecko? - mruknął bardziej do siebie niż do mężczyzny. Można stwierdzić, że prowadził pewnego rodzaju monolog. - Nie, to bezsensu. A może... może on ją napruł prochami i wyrzuciła dziecko, żeby pozbyć się dowodu swojej zdrady? Albo złożył papiery rozwodowe z orzeknięciem o jej winie. Wtedy musiałaby go spłacić, a jeśli mowa o pieniądzach...
- Pozbyła się problemu, robiąc z siebie niezrównoważoną psychicznie. - dokończył Harvey, który sięgnął po kolejne papiery. - Wtedy jak wzięliby rozwód, to nie może jej o to osądzić. Zagmatwane to wszystko. Na razie starczy.
    Kai spojrzał na Harveya, który przeciągnął się, a następnie położył się na kanapie, wyciągając telefon z kieszeni. Czyli miał zamiar teraz leżeć i odpoczywać. Nie pozostał dłużny, wziął swój telefon i postanowił napisać do partnerki, że dzisiaj nie wróci do domu ani w przeciągu kilku dni. Dlatego poprosił ją, aby zajęła się Tami i Dyori. Tak, nie miał swojego węża. Sądził, że ta sprawa zajmie mu znacznie krócej, więc nie chciał jej zabierać ze sobą. Teraz tego żałował. Rozejrzał się po salonie, całkiem ładnie. Nie mógł narzekać, najpewniej podłoga jest wygodna, bo gdzie indziej miał spać? Spodziewał się po gospodarzu wszystkiego, więc nie nastawiał się na luksusy. Dobrze będzie, jak chociaż koc dostanie. Chociaż, spać wcale nie musiał. Przesiedzi całą noc na kanapie. O ile w ogóle zaśnie, bo tabletek nasennych nie ma ze sobą. Napił się kawy, podziwiając krajobraz przed domem, odludnione, ładne. Idealne miejsce na zabijanie swoich ofiar. Nie wiedział, kim dokładnie był Harvey, ale był typem samotnika, zamkniętym na osoby z zewnątrz. Zdobycie jego zaufania graniczyło z cudem, co Kai wręcz pochwalał. Nie można pozwolić po sobie poznać, że ma się słaby punkt. Niestety, mimo siedzenia w tej branży tyle lat, to nadal nie ma wszystkiego wyćwiczonego.
- Idę spać. Rozgość się w salonie. Jak spróbujesz uciec, to szybko się przekonasz, że nie był to dobry pomysł. - oznajmił Harvey, mijając swojego gościa. - Jak będziesz szedł spać, to zgaś światło. Masz koc, chyba Ci starczy.
    Zniknął w innej części domu, zostawiając dialida samego ze sobą. Ciężko westchnął, dopijając kawę, a następnie wsadził kubek do zlewu. Nie chciał szukać zmywarki, o ile w ogóle ją posiadał. Nie był zmęczony. Chciał się tylko umyć. Ściągnął rękawiczki z dłoni, dokładnie je oglądając. Nie chciał niczego dotykać, jeszcze się czymś zarazi, choć jest tu względnie czysto. Jednak wolał nie ryzykować, więc ponownie założył rękawiczki, a następnie przeczesał włosy, wzdychając cicho. Został sam ze swoimi myślami, nic lepszego nie mogło go dzisiaj spotkać. Jeszcze tylko się załatwi i będzie miał całą noc na rozmyślanie i szukanie dziury w całym. Przeszedł cały korytarz, zaglądając do każdego możliwego pokoju, ponieważ nie wiedział, gdzie była łazienka. Ba, nawet otworzył drzwi od sypialni mężczyzny, ale szybko zamknął drzwi nim ten się zorientował. No ale, trafił do swojego celu. Mógł chociaż dać mu ręcznik, to by się umył. Zero gościnności. Jak tak można żyć? Pokręcił w niedowierzaniu głową, po czym przemył twarz zimną wodą. Trochę odświeżenia. Zmoczył jeszcze włosy, a następnie wrócił do salonu, siadając na kanapie. Narzucił koc na plecy, dokładnie się nim owijając. Teraz był gotowy na analizowanie tej całej papierologii jeszcze raz. 
    Poranek nastąpił znacznie szybciej niż się tego spodziewał. Poświęcił całą noc na analizę dokumentów zgromadzonych przez Harveya. Zdołał w międzyczasie wypić dwie kawy, a kiedy wstał gospodarz, Kai parzył trzecią kawę. Na stoliku wszystko było dokładnie ułożone, chronologicznie. Zapytał czy ten też chce czegoś się napić, to otrzymał negatywną odpowiedź.
- Zapisałem najważniejsze informacje, jakie znalazłem w całej tej starcie papierów. Masz ułożone chronologicznie, więc to, co mówiliśmy o rozwodzie i wyrzuceniu dziecka przez okno... to najbardziej prawdopodobny scenariusz. - oznajmił, przez co spotkał się ze zdziwionym spojrzeniem.
- Nie miałeś co robić? Noc jest od spania. - odparł Harvey, przeczesując swoje czarne kosmyki.
- Co za różnica. - mruknął dialid. - Jeszcze znalazłem jeden artykuł, bardzo ciężko się tego szukało, ale Thaola mi podesłała. Wspomniany jest tam partner Dorothy, który do najświętszych nie należał, jakby mogło się wydawać. Jego psychika trochę, a nawet bardzo się pogorszyła po tym, jak wstąpił do wojska. Wcześniej był prawnikiem, a jego rodzina słynie z najlepszych prawników w Thayarze. Jeszcze ma jakieś powiązania z policją i kilkoma innymi jednostkami. Co nie zmienia faktu, że Dorothy ćpa od dawna, podczas poprzedniej ciąży też ćpała. Cudem urodziła zdrowe dziecko, ale nie był to syn jej partnera. Mężczyzna zrobił testy DNA, więc no.
- Bardziej zagmatwanej sprawy się nie dało znaleźć. - westchnął Harvey, sięgając po telefon.
- To co, mogę wrócić do siebie?
- Nie. Pojedziesz ze mną.
- Gdzie znowu? - burknął Kai, będąc widocznie niezadowolonym.
- Dowiesz się w swoim czasie. Za dziesięć minut wychodzimy. - oznajmił czarnowłosy, wracając do swojej sypialni, zostawiając swojego gościa samego sobie. Jeszcze w tych samych ubraniach. 
    Kai jedynie prychnął, siadając na kanapie niczym obrażony książę. Domyślał się, że mężczyzna nie da mu czystych ubrań. Mógłby użyć swoich mocy, ale czując na sobie cudze spojrzenie... odwrócił głowę, dostrzegając dziwne-brzydkie coś za oknem. Czyli to go obserwowało całą noc. Ciekawe czy jest szybsze od jego mocy teleportacji. Nie chce tego sprawdzać, ale czysta ciekawość. Dziwne stworzenia żyją w lasach, za dziwne.

Harvey? :3

1601 słów = 160 pkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz