kwietnia 24, 2024

Od Dietricha CD Kane

 Jej obecność szybko zaczęła mi się dawać we znaki. Plan na dzień miałem przygotowany i niezbyt widziało mi się spędzić go akurat z nią. Przeglądała sobie dokumenty, rozłożyła się jakby była u siebie i jeszcze miała czelność położyć nogi na stół. Czułem jak żyły na czole zaczynają mi mocno pulsować, co chwilę masowałem palcami skronie, aby choć na chwilę uśmierzyć ból. Zadzwonił dzwonek do drzwi, więc podbiegłem, aby odebrać jedzenie. Kobieta próbowała wyrwać mi je, jak jakieś wygłodniałe zwierzę, więc jedynie podniosłem ręce do góry, a ta już przegrała walkę o ,,najwyższą osobę w pomieszczeniu''. Rozłożyłem jedzenie na stole i zjadłem jedynie parę kawałków, bowiem żołądek przekręcił mi się do góry nogami po wczorajszych przygodach. 

~*~

- A wiesz, że mógłbyś postarać się być milszy? W ten sposób nigdy nie znajdziesz kobiety. - mamrotała mi nad uchem, a ja jedynie wpatrywałem się w czarną kawę. 
- Kto powiedział, że szukam? Proszę cię, zamknij się, chociaż na chwilę... - masowałem skronie zerkając na nią co i raz, a w zasadzie to pilnując, co robi. 
- A no tak, samotny pan, któremu tylko jednorazowe panienki w głowie. - po raz kolejny odezwała się z tym swoim bezsensownym komentarzem. Wstałem od biurka i zacząłem łazić po pomieszczeniu. Słyszałem jeszcze jej śmiech, który dosłownie doprowadzał mnie do szału. 
- Skoro cię tak denerwuję, to czemu mnie stamtąd zabrałeś? - zapytała kładąc swoje stopy na blat. Powstrzymałem się przed krzykiem złości i jedynie policzyłem w głowie do dziesięciu. 
- Posłuchaj, nie jestem jakimś jebanym zwierzęciem, które zostawi świeżo poznaną osobę na pastwę losu. Poza tym jestem pracownikiem służb mundurowych, więc nie wiem czemu cię to dziwi. - odpowiedź chyba jej nie zadowoliła, więc wyszła z biura. Odetchnąłem z ulgą, ale nie na długo, bo zaraz wróciła ze zrobioną herbatą i usiadła na moim fotelu.
- Chyba sobie kpisz w tym momencie. - odchyliłem głowę do góry i wyjąłem papierosa z kieszeni - A wiesz co? Pierdolę. - usiadłem na krześle na przeciwko, które było o wiele niższe niż mój fotel, więc teraz byliśmy równi wysokością. Przez dziwną ciszę wstałem i wyjąłem z szuflady małą folię z zielonym wypełnieniem. Wykruszyłem trochę tytoniu z papierosa i brakującą część napełniłem kruchą substancją. Otworzyłem okno, oderwałem filtr i odpaliłem skręcony papier. 
- Faktycznie, niesamowity stróż prawa, który w sytuacjach stresowych pali zielsko. - mruknęła coś.
- Nie jest to sytuacja stresowa, jedynie próbuję nie zwracać uwagi na twoje pierdolenie. - prychnąłem śmiechem i podałem jej papierosa. Oczywiście zapaliła. Czego mogłem się spodziewać. 

~*~

W jaki sposób przenieśliśmy się z posterunku do mojego mieszkania? Nie wiem. Ale wiem, że byłem potężnie głodny, a moja towarzyszka przykleiła się jak rzep. Otwierając drzwi prawie wpadłem z nimi do środka, ale udało mi się utrzymać pion. Oczywiście nie obyło się bez nagłego napadu śmiechu. Ciemnowłosa też się zaśmiała, bowiem nie mogła złapać klamki. Otworzyłem balkon i wyniosłem na niego koc, poduszki i zgrzewkę wody. Zaschnięte gardło nie dawało spokoju i cały czas miałem uczucie, jakby ktoś zatkał mi je piłką. Kane chwilę później dołączyła do mnie i usiadła, a właściwie upadła, na rozłożony na ziemi koc. Na szczęście dorobiłem się sztucznej trawy na balkonie, więc nie poobijała się. Na szczęście tego rodzaju używka zawsze działała na mnie w ten sam sposób - niekończący się śmiech i głód. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy o nie wiadomo czym. Oparłem się o chropowatą ścianę i odpaliłem fajka. Czarnowłosa oparła mi się o ramię i zgarnęła oddech z papierosa. 
- A pani to nie ma domu? - zaśmiałem się i zamknąłem oczy, bo wiedziałem, że spotkam się ze zdenerwowanym wzrokiem. 

Kane?


568 słów = 57 pkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz