kwietnia 24, 2024

Od Morgany CD Friedericka

 Klubowa muzyka i krzyki nawet o tak wczesnej godzinie były dobrze słyszalne. Szczególnie dla Morgany, która sączyła mojito ze słomki. Barman często dawał jej nowe informacje, które były w większości przypadków przydatne. Rozglądała się dookoła w poszukiwaniu kogoś z większych mafii, jednak na szczęście żaden z nich nie zapuszczał się do tego typu klubów. Nie dość, że mieścił się na samych obrzeżach, to jeszcze w ciemnej uliczce, pełnej ćpunów i kurtyzan. Oni woleli spędzać czas w bardziej wykwintnych barach, z pięknymi paniami na rurach. Czarnowłosa myślała, aby kiedyś zapędzić się w takie miejsce, jednak nadal brakowało jej odwagi. Poza tym nie miała pojęcia w jakiej postaci się tam pojawić. Była opcja dołączyć do gości, którzy zachowywali się obrzydliwie wobec kobiet lub być kobietą, wobec której ci sami goście będą się obrzydliwie zachowywali. Teraz jednak z myśli wyrwał ją nagły pstryk w nos od barmana, który nalał jej kolejnego drinka. 
- Godzina osiemnasta, a ty w klubie? Cóż się zadziało? - zapytał wycierając szklankę z wykałaczką między zębami.
- Muszę się dziś spotkać z jednym kupcem. Znaczy... On ma niby nadzorować transport, ale wiesz jak zazwyczaj kończą się te spotkania... - zaciągnęła się alkoholem - Albo będę musiała go odstrzelić, bo będzie kręcił, albo będzie to stary dziad, który będzie chciał mnie przelecieć. - kaszlnęła, gdy drink wpadł w nie w ten otwór. 
- A może nie będzie problemu? - na te słowa jedynie zrobiła skrzywioną minę i odstawiła szklankę. Rzuciła barmanowi jeszcze parę banknotów za blat i machnęła. Z klubu do miejsca spotkania miała dość blisko. Minęła parę śmierdzących i zataczających się typów, których musiała pchnąć, aby na nią nie wpadli i weszła na leśną ścieżkę. Jej krok był lekko chwiejny, bo jak zwykle, Chester musiał dodać jej trochę więcej wódki. Przymykała oczy, ale udało jej się wreszcie dotrzeć na miejsce. Osoby, z którą miała się spotkać nadal nie było, więc przysiadła na kamiennej dróżce i odchyliła głowę do tyłu i wdychała świeże, wieczorne powietrze. Co jakiś czas zerkała na zegarek, mając nadzieję, że to przyspieszy czas oczekiwania. Nagle zza zakręty wyłonił się samochód. Zniknęła na chwilę za krzakami, aby pozostać niezauważoną. Wreszcie auto zatrzymało się i mogła powoli, bezdźwięcznie wejść do środka.
- Morgana?
- Ta. Friederick?
Po szybkiej wymianie słów kobieta miała już zapiąć pasy, jednak nie zrobiła tego ze względu na własne bezpieczeństwo. Gdyby facet nie nalegał, na pewno by to zrobiła. Po gwałtownym odbiciu w bok spojrzała na niego czerwonymi ślepiami. Tym bardziej nie miała zamiaru posłuchać się jego prośby. Dojechali w miejsce, gdzie przygotowany był towar. Kobieta wysiadła jako pierwsza i wyjęła pistolet ze spodni. 
- Kasa. - powiedziała spokojnym głosem i celowała mu prosto w krocze. Facet prychnął pod nosem i rzucił w jej stronę torbę, po czym sam wyjął broń. 
- Towar. - mruknął, na co kobieta uśmiechnęła się i podniosła plandekę. 
- Wow, wreszcie normalna wymiana. Gratuluję, jesteś jedynym ogarniętym kupcem, który nie chce w zamian wspólnej nocy. - przeciągnęła w jego stronę pięć skrzyń wypełnionych po brzegi karabinami. 
- Wow, wreszcie ktoś, kto zna się na tej robocie. - powiedział, co wywołało maniakalny śmiech z ust czarnowłosej. 
- Kochany, siedzę w tej branży pewnie dłużej niż żyjesz.
- Kochana, mam pewnie więcej lat niż twój dom. - w tym momencie osobnik zaczął ją interesować. Więcej niż jej dom? To bardzo za dużo. 
- Przestań, bo zaraz ja będę chciała noc w zamian. - powiedziała w żartach, cały czas w niego celując. Mrugnęła do niego, gdy ten schował broń.

Friederick? ^^


554 słów = 55 pkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz