kwietnia 24, 2024

Od Morgany CD Ashera

 Kobieta cały występ przekręcała głowę na boki. Do jej dwóch szarych komórek nie docierał fakt, że ksiądz może grać również w zespole. Ich muzyka w dobry sposób docierała do jej uszu, przez co cały koncert finalnie jej się podobał. Obserwowała jedną kobietę, która ewidentnie nie darzyła jej sympatią. Przedstawicielka płci pięknej niebezpiecznie zbliżała się do stolika, przy którym siedziała Morgana. Czarnowłosa wyprostowała się i lekko uśmiechnęła, w geście złagodzenia atmosfery. Ava wręcz opadła na siedzenie na przeciwko niej i położyła łokcie na stoliku. 
- Trzymaj się od niego z daleka. Dobrze ci radzę. - wymamrotała.
- Huh? - Winter przekręciła głowę - Nie mam pojęcia o co ci chodzi. - blefowała popijając drinka. 
- Myślisz, że jestem ślepa? Patrzysz się tak, że prawie ślina cieknie ci po brodzie. Uwierz mi, nie uda ci się go zabić. - Loreley zmrużyła oczy i odetchnęła z ulgą.
- Czekaj... Ty myślisz, że ja chcę go zabić? - wybuchła śmiechem na tyle mocno, że zaczął boleć ją brzuch.
- Domyślam się, że jesteś niebezpieczna i prowadzisz jakieś dziwne interesy, ale z nim nie wygrasz. - czarnowłosa otarła policzki z łez i westchnęła. 
- Posłuchaj mnie uważnie, Ava. - przybliżyła swoją twarz do jej - Jeżeli chciałabym go zabić, próbowałabym już wcześniej. Poza tym, najpierw pozbyłabym się reszty, aby nikt przypadkiem mi nie przeszkadzał. Musisz wiedzieć, że nie lubię zabijać szybko. Męczę swoje ofiary, aż wreszcie błagają mnie, aby je wykończyć. Jeśli myś... - jej słowa przerwał mężczyzna, który podszedł do stolika, a za nim ksiądz. Ugryzła się w język i zrobiła miejsce Asherowi. Krzywo się uśmiechnęła, bo cały czas czuła wzrok kobiety na sobie. Zdenerwowana wstała od stolika i udała się w stronę łazienki. Duszność i niezręczna atmosfera dawała się we znaki. Spojrzała w lustro i z grymasem przeciągnęła, aby zniwelować niemiłe uczucie na plecach. Zaraz odwróciła się w stronę wyjścia i jeszcze zderzyła się ramionami z niższą dziewczyną. Szybko przeprosiła i wróciła do stolika. Cała knajpa była zapełniona gośćmi. Wokół ich stolika znalazło się dużo osób, przez co nie było dla niej ani jednego krzesła. Przysunęła się tylko powoli do blatu i słuchała rozmów, gdy nagle silna ręka chwyciła jej talię i zmusiła do siedzenia. Zdziwiona rozejrzała się dookoła i zauważyła jedynie lekko uśmiechniętego, ciemnowłosego mężczyznę. Po chwili dziwnego spoglądania przedstawił się jako jeden z członków zespołu Ashera. Nazywał się Billy. Reszta również się przedstawiła i wreszcie rozmowa zaczęła się kleić. Po jakimś czasie parę osób zniknęło z knajpy, więc wreszcie mogła zejść z kolan gitarzysty i usiąść na krześle obok. Facet cały czas był oblewany przez wściekły wzrok Avy. Zdziwiona Morgana wolała już nie wchodzić z nią w jakąkolwiek interakcję. 
- A ty? Czym się zajmujesz? - zapytał nagle Louis.
- Ja? - wskazała na siebie palcem, na co mężczyzna z radością pokiwał głową - Ym... Aktualnie nie pracuję, ale hobbystycznie trenuję psy i konie. - zestresowana chwyciła tackę niesioną przez kelnera i wypiła kilka shot'ów. Kobieta nagle przypomniała sobie o psach, które nadal są w hotelu. Wyszczerzyła szeroko oczy, gdy nie wyczuła w kieszeniach telefonu. 
- O kurwa. - wymamrotała pod nosem i zaczęła biegać po sali w poszukiwaniu urządzenia, które nadal leżało w jej domu. Wreszcie znalazła stacjonarny i zadzwoniła pod jedyny numer jaki znała na pamięć, czyli Karl. Zamknęła drzwiczki za sobą, aby nie usłyszał imprezy w tle. 
- Kurwa, czy ciebie pojebało?! - usłyszała krzyk, więc odsunęła słuchawkę od ucha. 
- Posłuchaj, nie denerwuj się. Jestem bezpieczna, a poza tym wszystko jest pod kontrolą. 
- Pod kontrolą?! Czy ty siebie słyszysz? Wyjechałaś z miasta bez żadnego nadzoru, bez konsultacji tego ze mną, z nikim! 
- Wiem Karl... Ale musiałam wrócić na trochę... w pewno miejsce. - nagle zza jej głowy usłyszała wołanie jej imienia.
- Czekaj, czy ty jesteś w jakimś klubie?! 
- Posłuchaj, kończy mi się czas. Jutro się odezwę, pa. - rzuciła szybko i wyszła z budki. Jeden z członków zespołu chciał napić się z nią ,,wściekłego psa'', więc szukał jej po całej sali. 
- Już idę, idę. - zaśmiała się i facet pociągnął jej dłoń. Wypili razem parę shot'ów i kobieta po jakimś czasie zaczęła przyglądać się, jak próbują zachować pion. Alkohol nigdy nie działał na nią za silnie, więc zazwyczaj to ona odprowadzała wszystkich do domów. 

~*~

Kiedy reszta śmiała się i potykała o własne nogi, ona jedynie powoli ciągnęła za sobą nogi i patrzyła, czy aby na pewno nikt się nie przewraca. Przy każdym potknięciu syczała i drapała się po głowie. Obok niej szła Ava, która ewidentnie nie rozumiała jej zachowania. Co chwilę przewracała oczami i prychała pod nosem. 
- Posłuchaj, to że ja się martwię o towarzyszy do picia, to nie znaczy, że musisz prychać i udawać twardą pizdę. - wreszcie nie wytrzymała i wydusiła z siebie, co wzbudziło w ciemnowłosej jakiś nowy tryb wściekłości. Podbiegła do niej z pięścią, jednak Morgana szybko uniknęła ciosu. Nim się spojrzała jej przeciwniczką zajął się jeden z członków zespołu. Chwycił ją za ręce i odsunął, aby nie robić niepotrzebnej burdy. 
- Wszystko okej? - zapytał Asher, który cały czas za nimi szedł. 
- Nie dotknęła mnie przecież. - złapała się za policzek, który lekko zabarwił się na czerwono - Co jest kurwa? - jej łuk brwiowy był lekko naruszony. 
- Pokaż. - mężczyzna złapał jej twarz i sprawdzał okaleczenie. Teraz mogła po raz kolejny poczuć jego cudowny zapach, który zmieszał się z alkoholem i był jeszcze bardziej pociągający. Westchnęła ciężko, gdy się od niej odsunął. 
- Lepiej zszyć. - oznajmił i zerknął na jej rozanieloną twarz. Przez chwilę przez jej ślepia przeszedł czerwony błysk. Ledwo zauważalny, jednak ksiądz podniósł kącik ust i wyminął kobietę. Zacisnęła usta i pięści. Aby rozładować nagłe ciepłe uczucie wzdrygnęła się i powędrowała w stronę zespołu. 

Asher? ^^


899 słów = 90 pkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz